Post
autor: WiktorVFR » czw 17 lip 2008, 18:19
Na całym osiedlu nie było piękniejszej.
Dla wszystkich facetów z okolicznych bloków była rajem na ziemi, złotem eldorado, rajską wyspą choć też wiecznym piekłem, śmiertelną trucizną, dzumą i malarią.
Zbawiała i skazywała na potępienie: czyste dobro i wcielone zło, łaska i przekleństwo.
Ale tak naprawdę najfajniejsze to miała cycki!
I cycki te stały się powodem nieszczęścia. Dnia sądnego, a był to dzień lipcowy, upalny i wilgotny, nasza diwa z typową sobie gracją lub jak mówią inni z właściwą sobie lubieżnością, wyszła z ciemnego pokoju swego mieszkania na balkon, ukazując piekielno-niebiańskie cycki na widok wszystkich gapiów z bloków 6a, 12, 17 i 21 oraz z rzędu szeregówek. A cycki te były zupełnie obnażone, nagie i bezbronne jak niemowlę.
Napięcie sięgnęło dachowych anten i kominów. Siła przyciągania tych wielkich kul, dziesięciokrotnie wyższa od ziemskiej grawitacji, zwabiała ku sobie wszystkich ochotników. I posypali się jak w wichurę z drzew owoce. Nie zważając na dzielące ich od ziemi metry, opanowali przez potężne moce, z wystawionymi jak psy jęzorami, przeskakiwali barierki, odbijali się od parapetów i spadali (szczęśliwcy - w kwietne ogródki, pechowcy - prosto w beton).
W zdarzeniach tego dnia zginęło 12 mężczyzn, 7 chłopców i jedna kobieta (pociągnięta przez męża), 41 zostało rannych.
Od tego dnia kobiece piersi straciły swą niewinność