
Tylko dla Pierdół
- szatan
- klepacz
- Posty: 979
- Rejestracja: pn 18 wrz 2006, 20:02
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Amsterdam/Rzeszów
- Kontakt:
Ja pierdacze , głosuje na Gienia ehhehehehe, żeś odjebał brachu 

Życie bez motocykla powoduje raka i choroby serca
Manual Honda VFR800 98-2001
http://rapidshare.com/files/236685669/Manual98-01.pdf
Miernik ładowania http://www.youtube.com/watch?v=IYjGraAk4es
Manual Honda VFR800 98-2001
http://rapidshare.com/files/236685669/Manual98-01.pdf
Miernik ładowania http://www.youtube.com/watch?v=IYjGraAk4es
-
- klepacz
- Posty: 1479
- Rejestracja: ndz 15 kwie 2007, 18:41
- Imię: ...
- województwo: warmińsko-mazurskie
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
- maciek 800
- klepacz
- Posty: 579
- Rejestracja: ndz 17 gru 2006, 12:05
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa/Raszyn
Ja po starej znajomości głosuję na Grzesia ( sorry Gieniu
).
I jako założyciel tematu nie mogę być gorszy.
Jak niektórzy wiedzą mam 3 koty z czego dwa bardzo podobne. Jeden domowy a drugi wolny podwórkowiec.
W niedziele miałem wizytę rodziny, duży ruch ktoś wchodzi ktoś wychodzi z domu. I nagle moja siostra pyta się mnie czy ten kot co leży na podjeździe to nie jeden z domowych? A ja pierdoła niewiele myśląc, jak to pierdoła pomyliłem własne koty.

Kota za łeb i do domu próbuję zanieść, a kot się nie daje. Efekt na rękach mam wyryte pazurami kocimi pola do gry w kółko i krzyżyk.

I jako założyciel tematu nie mogę być gorszy.
Jak niektórzy wiedzą mam 3 koty z czego dwa bardzo podobne. Jeden domowy a drugi wolny podwórkowiec.
W niedziele miałem wizytę rodziny, duży ruch ktoś wchodzi ktoś wychodzi z domu. I nagle moja siostra pyta się mnie czy ten kot co leży na podjeździe to nie jeden z domowych? A ja pierdoła niewiele myśląc, jak to pierdoła pomyliłem własne koty.


Kota za łeb i do domu próbuję zanieść, a kot się nie daje. Efekt na rękach mam wyryte pazurami kocimi pola do gry w kółko i krzyżyk.

- MadziX
- stary wyjadacz
- Posty: 3123
- Rejestracja: pn 01 maja 2006, 22:08
- Imię: Magdalena
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: GDAŃSK
- Kontakt:
po raz drugi wpiszę się do klubu pierdół.
otóż w czasie wakacyjnej trasy, jadąc autostradą na którejś ze stacji zamieniliśmy się z Tomkiem na motocykle.
Ubieramy się, Tomek wsiadł na vfr i pojechał, ja jeszcze zakładałam kask.Wsiadam na Fajerblejda, odpalam - nic...hmm...stopka złożona, wszystko jak trzeba próbuję jeszcze kilka razy -nic...patelnia na stacji - ok 30 stopni, zaczynam się wkurzać....
podchodzi pan z polski ,który jechał z rodziną na wakacje i gadał z nami wcześniej, pyta co jest, ja na to ,że nie wiem, pierwsza awaria tego sprzęta, .....
w końcu wpadłam na genialny pomysł,ze gps kóry był podłączony mógł przez pół godziny rozładować trochę aku...gościu proponuje,żeby popchnąc moto...
w między czasie na stację zajeżdza autokar i wysupuje się 50 - osobowa wycieczka, połowa z nich stoi pod daszkiem, z fajką, wszyscy zwróceni w moja stronę i gościa ,z którym latamy po parkingu i próbujemy odpalić bladego na pych....
niezłe widowisko...

temperatura podniosła mi się chyba do 50 stopni z gorąca, wkur.ienia i emocji...
czasu minęło sporo i czułam,że Tomek pewnie juz zaczął się martwić i pewnie zawróci i przyjedzie ....no i po 5 min widzę Tomka i vfr...podjechał, podszedl do bladego i odpalił...
rozwiązanie zagadki ?
zapomniałam,że fireblady ma alarm....
czym prędzej wsadziłam kask na głowę i pojechałam spalona na węgiel ze wstydu....co za siara....
otóż w czasie wakacyjnej trasy, jadąc autostradą na którejś ze stacji zamieniliśmy się z Tomkiem na motocykle.
Ubieramy się, Tomek wsiadł na vfr i pojechał, ja jeszcze zakładałam kask.Wsiadam na Fajerblejda, odpalam - nic...hmm...stopka złożona, wszystko jak trzeba próbuję jeszcze kilka razy -nic...patelnia na stacji - ok 30 stopni, zaczynam się wkurzać....
podchodzi pan z polski ,który jechał z rodziną na wakacje i gadał z nami wcześniej, pyta co jest, ja na to ,że nie wiem, pierwsza awaria tego sprzęta, .....
w końcu wpadłam na genialny pomysł,ze gps kóry był podłączony mógł przez pół godziny rozładować trochę aku...gościu proponuje,żeby popchnąc moto...
w między czasie na stację zajeżdza autokar i wysupuje się 50 - osobowa wycieczka, połowa z nich stoi pod daszkiem, z fajką, wszyscy zwróceni w moja stronę i gościa ,z którym latamy po parkingu i próbujemy odpalić bladego na pych....


niezłe widowisko...




temperatura podniosła mi się chyba do 50 stopni z gorąca, wkur.ienia i emocji...
czasu minęło sporo i czułam,że Tomek pewnie juz zaczął się martwić i pewnie zawróci i przyjedzie ....no i po 5 min widzę Tomka i vfr...podjechał, podszedl do bladego i odpalił...
rozwiązanie zagadki ?
zapomniałam,że fireblady ma alarm....



czym prędzej wsadziłam kask na głowę i pojechałam spalona na węgiel ze wstydu....co za siara....


- mors
- stary wyjadacz
- Posty: 3001
- Rejestracja: czw 28 wrz 2006, 10:14
- Imię: Jacek
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Sopot
- Kontakt:
chciałbym to zobaczyć MadziX - ale z oszronioną szklaneczka z klimatyzowanego pomieszczenia.
Miałem analogiczny przypadk jak jechałem na RHCP - ale raczej zasłuzyłem na tytuł antyPierdoły.
Zgubiłem Luka i GaBaSa w Częstochowie. Pomyslałem, ze są daleko przede mną więc pocisnąłem na Katowice, zamiast zatrzymać i dryngnąc na komórkę. Wyprzedzając czarne Volvo. które myslało, ze może się ścigać z VFRą w pewnym momencie duup... spadek mocy, silnik stop, wszystkie kontrolki na blacie zajarzyły się jak oczy Leppera na widok wyników testu DNA w sprawie ojcostwa dziecka Anety K.
Mysle sobie - no ładny gnój pani Basiu - srodek lasu, znikąd pomocy. Ale kilkaset metrów przed sobą widze piękny duzy parking leśny. Po wrzuceniu na luz - przy aktualnej predkości pewnie dojechałbym do Katowic, ale wolałem się zatrzymać.
Powitały mnie ssaki leśne w strojach służbowych i obcesowo bez krępacji. "Cześć motocyklisto - czy jestes równie szybki jak Twój motocykl?" A ja na to - "Dziewczyny - dajcie spokój - mnie nie stać".
Na to piekna pracownica Lasów Państwowych z wyraźną wschodnio słowiańską urodą - "Ja Ci zrobię, że Ci stać"
Po szybkiej diagnostyce - oczywiście motocykla - zorientowałem się, ze kładąc się na baku - niechcacy odpaliłem pilotem alarm, który wisiał na szyi na smyczy pod kurtką.
Ponieważ chłopaki dogonili mnie po 40 minutach. Miałem dość czasu w tak pięknych okolicznościach przyrody.
Bilansując całe zdarzenie - przyznaję sobie tytuł antyPierdoły
A teraz dla równowagi.
Gdy po dłuższej przerwie (wykorzystywanej oczywiście na nawijanie asfaltu VFRką)wsiadam do puszki - myli mi się ona z motocyklem.
Na zakretach przechylam się w fotelu, wyprzedzam na trzeciego, próbuje się zmiescic na zakręcie pomiędzy dwoma Tirami jadacymi na przeciwko siebie, jeżdżę po krawężnikach prawymi kołami bo gabaryty puszki sa o deczko większe z prawej strony niż motocykla i podobne pierdoły.
Ale ostatnio przeszedłem sam siebie - jechałem puszką w kierunku Wcyc -kto był wie gdzie to jest
. I zblizając się do znanej mi od lat dziury w asfalcie, która przy nadmiernej predkości powoduje lot szybowy pojazdu w granicach do 15 metrów długosci, postanowiłem lekko dohamować. Ponieważ na motocyklu robie to zazwyczaj prawa stopą - zrobiłem to jak zwykle. Niestety w puszce stopa ta akurat spoczywała na pedale (wstrętnym pederaście?) gazu.
Jak się pewnie domyslacie puszeczka przyspieszyła i pobiła rekord lotu do 20metrów. Nowy rekord dziury wójt gminy Olpuch wpisał do księgi rekordów gminnych.
A podobny przypadek miałem kilka lat temu, gdy jeden jedyn raz wiozłem szefa firmy i jednego z dyrektorów na konferencję, która oganizowalismy w Łebie. W lesie jest stary przejazd przez nieczyne od lat torowisko. Ponieważ asfalt jest w tym miejscu obniżony - tworzy to naturalną skocznię samochodową. W miarę bepziecznie pokonuje się to miejsce z prędkością do 40km/h i tak stanowi znak ograniczający predkość w tym miejscu.
Jeździłem tamtędy wczesniej milion razy i oczywiśnie zawsze zwalniam mając na względzie wytrzymałość zawieszenia.
TYm razem gnałem dosyć ostro - gdyż mieliśmy niewielkie opóxnienie, a powinniśmy być przed gośćmi, ktorzy wyjechali wcześniej. Zagadując szefów co by im się droga nie dłuzyła nie zwróciłem uwagi na mijany znak drogowy, a droga w drzewa w lesie podobne jedne do drugich.
Może 10 może 15 metrów przed przejazdem zorientowalem sie gdzie jestem - na budziku 135km/h. Nie było czasu na żadne ostrzezenia. Hamulec opór podłoga, ryj samochodu w dół, wszyscy leca do przodu, ja się trzymam kiery, gdy koła dotykały szyn, puszczam hebel, dziób podrywa się do góry i leeeeeeeeeeeeciiiiiiiiimyyyyyyyy - jak Adaś w Garmisz Partacz Kirsien. Ja się trzymam kiery, a wszyscy obecni walą czerepami w dach podczas lądowania.
Zapadła niezręczna cisza... auto służbowe. Po chwili usłyszałem tylko glos technicznego - "no tak...". Po kilku miesiącach techniczny wrócił do tematu - 'Miałes chłopie jedyną, niepowtarzalną okazję przewieźć szefa, a Ty zafundowałeś mu przelot".
Może 2 lata później szef zafundował nam wyścigi na torze cartingowym. Wynajął tor na całe popołudnie i dzidowalismy ile wlezie. Tor super profesjonalny, skomputeryzowany z eletronicznym pomiarem czasów przejazdu dla każdego pojazdu i wydrukami uwzględniającymi wszelkie mozliwe parametry. Po kilku probnych kółkach - kazdy z nas siedział pierwszy raz w profesjonalnym carcie - zaczeliśmy sie ścigać. Kazde następne kółko było szybsze od poprzedniego. Nawierzchnia polimerowa, pojazdy super przygotowane - wszystko profi. Po godzinie okazało się, ze własciwie zostało nas dwóch w walce o pierwsze miejsce. Kumpel z Tomaszowa - tez motocyklista i ja. Żeby było śmieszniej obaj jestesmy najwyżsi i najciężsi w grupie kolegów. Wywiązala się niezdrowa rywalizacja. Pałowanie na maksa na prostej, która kończy się scianą i heblowanie opór żeby się na niej nie rozkleić, a zakręt brac bez poślizgu. Orgazm.
Biliśmy na wzajem swoje rekordy po kilka setnych sekundy. W przedostatnim przejeździe udalo mi się pokonać dzienny rekord toru. Kolega miął jeszcze jeden przejazd, ale już mnie nie pokonał.
Wieczorem podczas firmowej imprezy szef pyta czy się podobało - kazdy banan na twarzy. Frajda nieziemska. A on dopytuje - no i kto wygrał? Koledzy pokazują na mnie. A szef z ironicznym uśmiechem- "Ale nie leciał pan zbyt wysoko panie Jacku?"
I am Pierdoła
Nie zebym punktował na Pierdołę Miesiąca.

Miałem analogiczny przypadk jak jechałem na RHCP - ale raczej zasłuzyłem na tytuł antyPierdoły.
Zgubiłem Luka i GaBaSa w Częstochowie. Pomyslałem, ze są daleko przede mną więc pocisnąłem na Katowice, zamiast zatrzymać i dryngnąc na komórkę. Wyprzedzając czarne Volvo. które myslało, ze może się ścigać z VFRą w pewnym momencie duup... spadek mocy, silnik stop, wszystkie kontrolki na blacie zajarzyły się jak oczy Leppera na widok wyników testu DNA w sprawie ojcostwa dziecka Anety K.
Mysle sobie - no ładny gnój pani Basiu - srodek lasu, znikąd pomocy. Ale kilkaset metrów przed sobą widze piękny duzy parking leśny. Po wrzuceniu na luz - przy aktualnej predkości pewnie dojechałbym do Katowic, ale wolałem się zatrzymać.
Powitały mnie ssaki leśne w strojach służbowych i obcesowo bez krępacji. "Cześć motocyklisto - czy jestes równie szybki jak Twój motocykl?" A ja na to - "Dziewczyny - dajcie spokój - mnie nie stać".
Na to piekna pracownica Lasów Państwowych z wyraźną wschodnio słowiańską urodą - "Ja Ci zrobię, że Ci stać"

Po szybkiej diagnostyce - oczywiście motocykla - zorientowałem się, ze kładąc się na baku - niechcacy odpaliłem pilotem alarm, który wisiał na szyi na smyczy pod kurtką.
Ponieważ chłopaki dogonili mnie po 40 minutach. Miałem dość czasu w tak pięknych okolicznościach przyrody.
Bilansując całe zdarzenie - przyznaję sobie tytuł antyPierdoły

A teraz dla równowagi.
Gdy po dłuższej przerwie (wykorzystywanej oczywiście na nawijanie asfaltu VFRką)wsiadam do puszki - myli mi się ona z motocyklem.
Na zakretach przechylam się w fotelu, wyprzedzam na trzeciego, próbuje się zmiescic na zakręcie pomiędzy dwoma Tirami jadacymi na przeciwko siebie, jeżdżę po krawężnikach prawymi kołami bo gabaryty puszki sa o deczko większe z prawej strony niż motocykla i podobne pierdoły.
Ale ostatnio przeszedłem sam siebie - jechałem puszką w kierunku Wcyc -kto był wie gdzie to jest


Jak się pewnie domyslacie puszeczka przyspieszyła i pobiła rekord lotu do 20metrów. Nowy rekord dziury wójt gminy Olpuch wpisał do księgi rekordów gminnych.
A podobny przypadek miałem kilka lat temu, gdy jeden jedyn raz wiozłem szefa firmy i jednego z dyrektorów na konferencję, która oganizowalismy w Łebie. W lesie jest stary przejazd przez nieczyne od lat torowisko. Ponieważ asfalt jest w tym miejscu obniżony - tworzy to naturalną skocznię samochodową. W miarę bepziecznie pokonuje się to miejsce z prędkością do 40km/h i tak stanowi znak ograniczający predkość w tym miejscu.
Jeździłem tamtędy wczesniej milion razy i oczywiśnie zawsze zwalniam mając na względzie wytrzymałość zawieszenia.
TYm razem gnałem dosyć ostro - gdyż mieliśmy niewielkie opóxnienie, a powinniśmy być przed gośćmi, ktorzy wyjechali wcześniej. Zagadując szefów co by im się droga nie dłuzyła nie zwróciłem uwagi na mijany znak drogowy, a droga w drzewa w lesie podobne jedne do drugich.
Może 10 może 15 metrów przed przejazdem zorientowalem sie gdzie jestem - na budziku 135km/h. Nie było czasu na żadne ostrzezenia. Hamulec opór podłoga, ryj samochodu w dół, wszyscy leca do przodu, ja się trzymam kiery, gdy koła dotykały szyn, puszczam hebel, dziób podrywa się do góry i leeeeeeeeeeeeciiiiiiiiimyyyyyyyy - jak Adaś w Garmisz Partacz Kirsien. Ja się trzymam kiery, a wszyscy obecni walą czerepami w dach podczas lądowania.
Zapadła niezręczna cisza... auto służbowe. Po chwili usłyszałem tylko glos technicznego - "no tak...". Po kilku miesiącach techniczny wrócił do tematu - 'Miałes chłopie jedyną, niepowtarzalną okazję przewieźć szefa, a Ty zafundowałeś mu przelot".
Może 2 lata później szef zafundował nam wyścigi na torze cartingowym. Wynajął tor na całe popołudnie i dzidowalismy ile wlezie. Tor super profesjonalny, skomputeryzowany z eletronicznym pomiarem czasów przejazdu dla każdego pojazdu i wydrukami uwzględniającymi wszelkie mozliwe parametry. Po kilku probnych kółkach - kazdy z nas siedział pierwszy raz w profesjonalnym carcie - zaczeliśmy sie ścigać. Kazde następne kółko było szybsze od poprzedniego. Nawierzchnia polimerowa, pojazdy super przygotowane - wszystko profi. Po godzinie okazało się, ze własciwie zostało nas dwóch w walce o pierwsze miejsce. Kumpel z Tomaszowa - tez motocyklista i ja. Żeby było śmieszniej obaj jestesmy najwyżsi i najciężsi w grupie kolegów. Wywiązala się niezdrowa rywalizacja. Pałowanie na maksa na prostej, która kończy się scianą i heblowanie opór żeby się na niej nie rozkleić, a zakręt brac bez poślizgu. Orgazm.
Biliśmy na wzajem swoje rekordy po kilka setnych sekundy. W przedostatnim przejeździe udalo mi się pokonać dzienny rekord toru. Kolega miął jeszcze jeden przejazd, ale już mnie nie pokonał.
Wieczorem podczas firmowej imprezy szef pyta czy się podobało - kazdy banan na twarzy. Frajda nieziemska. A on dopytuje - no i kto wygrał? Koledzy pokazują na mnie. A szef z ironicznym uśmiechem- "Ale nie leciał pan zbyt wysoko panie Jacku?"
I am Pierdoła

Nie zebym punktował na Pierdołę Miesiąca.
alkohol - nawet pity bez umiaru, nie przyćmi bólu po stracie przyjaciela... 16.10.2007 ROADS
- Vlaad
- klepacz
- Posty: 956
- Rejestracja: pt 18 lis 2005, 08:27
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa/Olsztyn
- Kontakt:


aVe cycki & vfr
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 18 gości