Hmmm..przyznam że w pewnym momencie miałem podobnie.
Małe miasteczko w którym mieszkam,bardzo schematyczne jazdy z dwukołowymi kumplami(zresztą niezwykle rzadkie),zero inicjatyw odnośnie dłuższych i dalszych wyjazdów.
Do tego dziewczyna z którą jeżdziłem,równie raptownie i zaskakująco poszła sobie w diabły.
I..jadąc sobie u schyłku sezonu zwyczajowo wokół komina sportsterem stwierdziłem ja p...po co mi to wszystko??Nie za bardzo już to cieszy-bezsens.Chyba już mi sie nie chce bo i po co??Marazm.
Pomijam fakt oczywistych odczuć depresyjnych z powodu nagle rozpieprzonych relacji damsko-męskich,to jednak z cała pewnością dowaliło również do pieca.
Biłem się z myślami,naprawdę przerażajacą była myśl że jedyna rzecz która zawsze w kazdej sytuacji ogromnie mnie cieszyła zaczyna gasnąć..
Jednak po pewnym czasie zrobiłem coś co w moim przypadku zdawało się czymś zupełnie nieprawdopodobnym i wręcz wczesniej niemożliwym

Na dobrą sprawę sam się jeszcze potrafię zadziwić,lecz jednak pozytywnie hehe.
Otóz zaświtała mi w głowie myśl zabrnięcia w klimaty zupelnie mi obce od zarania dziejów.Stwierdziłem że jednak mam ochotę spróbowac jak się śmiga motocyklem made in Japan

.Bodżcem na pewno było dla mnie przeprowadzenie FZ6 kumpla.Stwierdziłem że jednak coś mi sie w tym przyśpieszeniu i właściowściach jezdnych podoba,ryj się cieszy-więc czemu nie spróbować??Szok że ja na japonii??Trudno
Z bardzo starych numerów Motocykla pamiętam jak dziś opinię mechanika motocyklowego na temat Hondy,spieków ceramicznych i ogólne pozytywy techniczne w temacie VFR 800 FI gdy wchodziła na rynek...
Do tego układ V4 znacznie bliższy sercu niż rzędówka.
Więc...historia potoczyła się dośc szybko,choć nie bez uśmieszków politowania ze strony rodziny hehe.
Mam póki co 3 motocykle w garażu,może nie musi to być do końca normalne i zwyczajne,ale cieszy.
Cieszę się z fistaszka drugi sezon,doleciałem w końcu motorem w ukochane Bieszczady,naśmigałem się tam ile wlezie.A że sam miałem to konkretnie w ..nosie

Motor tam cieszył okrutnie.W międzyczasie po zakupie nauczyłem się wiele odnośnie jazdy,czego w innym przypadku jednak chyba bym się nie nauczył.
Do rzeczy...myślę że potrzebujesz 'wpuścić' trochę swiezego powietrza w swoje motocyklowe życie.Drugi motor,zmiana doznań,stylu jazdy.Mocniejszy,słabszy,endurak-cokolwiek i jakkolwiek.Każdy tak chyba ma że po czasie na jednej maszynie przychodzi chwila znużenia i wątpliwości.Kolega Kifer juz wcześniej ode mnie pisał w zasadzie to samo.
Spróbuj trochę inaczej na dwóch kołach,świat motocyklowy jest niezwykle wielowątkowy i przez to barwny
VFR może przecież zostać w garażu,dwa motki pomieszczą się bez pudła.jeśli nie możesz sobie na to pozwolić finansowo,sprzedaj za jakiś czas znajdziesz dobrą sztuke i na VFR wrócisz z przyjemnością.
Ja sam czasem myślę czy nie liznać petardy Gixera czy też moze zabrnać na moment w strone enduro.Póki jest jakaś kasa i zdrowie,można sobie pozwolić na zabawę z motorami,nie warto się marszczyć lecz odnależć radość na nowo,Tego się nie wyleczy ani nie zapomni...Sprzedasz,zostaniesz bez niczego-po roku lub wcześniej tak Cię skręci że nie wytrzymasz bez sprzęta w garażu
Powodzenia i GŁOWA DO GÓRY!!