Pozdr z Leningradu! Często tu bywam i zawsze stąd wyjeżdżałem z uczuciem ogromnego niedosytu, bo to miasto z bogatą historią i podobno masa muzeów tu jest, a ja nigdy żadnego nie widziałem. Aż poprzednim razem mój klient zaprosił mnie do muzeum i to muzeum stało się moim ulubionym muzeum, bo jest to muzeum:

Muzeum Rosyjskiej Wódki. Tak mi się tam spodobało, że wcale nie czuję już potrzeby oglądania Ermitażu. Muzea z obrazami na ścianach są w każdym mieście wojewódzkim i w niektórych powiatowych, a muzeum wódki znam tylko jedno.
W muzeum wódki przewodnik opowiada historię wódki. Homo sapiens tysiące lat temu nauczył się robić wino i jak się chciał nabombić to się winem katował. Nowe możliwości pojawiły się w czternastym wieku, kiedy to w Rosji wynaleziono proces destylacji. To przełomowe odkrycie pozwoliło z kwaśnego sikacza zrobić napój, który miał 12 procent i pozwalał się nabombić szybciej. Proces ten był cały czas udoskonalany i dzięki temu uzyskiwano produkt coraz czystszy i coraz mocniejszy. Teraz jak wiadomo można i czysty spirytus zrobić, ale większość wódek ma 40 procent i ja nigdy się nie zastanawiałem dlaczego. A w muzeum dowiedziałem się, że tak jest, bo tak postanowił w 1894 r. Dmitrij Iwanowicz Mendelejew. W szkołach uczą, że Mendelejew był odkrywcą prawa okresowości pierwiastków, a nic nie mówią o tym, że ten wybitny chemik ustanowił światowy standard wódki. Kto wie co to jest tablica Mendelejewa? A kto pije wódkę? Qrcze czego teraz w tych szkołach uczą, o kant doopy można tylko całą tą wiedzę potłuc. Mendelejew wielkim człowiekiem był i w tym muzeum zajmuje najważniejsze miejsce:

Za obrazami nie przepadam, natomiast lubię jeść. W muzeum z obrazami to chyba nawet hot dogów nie ma, a częścią tego muzeum jest:

restauracja Russkaja Riumocznaja Nr 1. Riumka po rosyjsku znaczy kieliszek. A riumocznaja to był kiedyś taki lokal, który można by nazwać pijalnią wódki. Nie było zapojki ani zakąski, tylko wódka. Wchodził klient, wypijał kieliszek wódki, albo dwa, albo więcej, i szedł dalej. Ta knajpa to nie jest dziewiętnastowieczna riumocznaja, można tam dobrze zjeść. A tak na prawdę to można tam baaaaardzo dobrze zjeść. A przede wszystkim można tam bardzo dobrze wypić. I tu znów muszę powiedzieć, że to muzeum jest lepsze od każdego innego muzeum. W normalnym muzeum jest kilka obrazów, albo kilkanaście, a jak duże muzeum to może i ze sto może być, i wszędzie wiszą tabliczki "Nie dotykać eksponatów". A oto połowa spisu eksponatów tego muzeum:

Nie chciało mi się liczyć, ale na tej stronie jest pewnie ze 100 pozycji, a na odwrocie tyle samo. I każdego eksponatu można dotknąć a nawet spróbować. Wszystkie wódki to są wódki premium czyli nie jakieś najpospolitsze lury stojące na półkach w każdym spożywczaku, tylko trunki najlepsze z najlepszych. Kelner nam powiedział, że przeciętny człowiek może rozpoznać trzy smaki wódki, każdy następny kieliszek będzie smakował tak samo. Wybraliśmy zatem trzy i zgodnie ustaliliśmy ranking:
1. Severnye Amury
2. Medved'
3. Kałasznikow
Kałasznikow ohydny jest. Strasznie pali. A numer 1 i 2 to są wódki, z którymi żadna wódka równać się nie może. W muzeum byliśmy razem z szefem. Po kolacji połączonej z długą degustacją wódek 1 i 2

ja dostałem w prezencie nr 1 a boss dostał nr 2. A ponieważ mój boss Anglikiem jest, za wódką nie przepada i ma zwyczaj podróżowania tylko z bagażem podręcznym, czyli płynów na pokład wnieść nie może, zatem oddał mi swój prezent i ja mam:

Wiosna idzie, temperatura w garażu robi się coraz przyjemniejsza, trzeba zrobić garaż party. Czekam na zgłoszenia
