Szybko warunki pogodowe zweryfikowały moje umięjętności, a w zasadzie pokazały pewne braki w technice jazdy.
Całe szczęście, że mimo sezonowej przerwy przypomniałem sobie szybko co to przeciwskręt (z resztą jak raz lecisz na tira a drugi raz do rowu to się samo przypomina

Zauważyłem też, że wraz ze wzrostem prędkości motocykl się nieco stabilizował. Ale ja kozak nie jestem, tym bardziej że mijanie TIR to tak jakbym od kogoś dostał w twarz, normalnie głowę chciało urwać

No więc rozpłaszczony na baku wlokłem się niezwykle przepisowo cały czas w gotowości do reagowania przeciwskrętem na podmuchy wiatru. Generalnie budziłem uśmiech kierowców puszek, bo pozycja bardzo sportowa a efekt raczej mierny

W sumie przyjemność średnia, za to dość męcząca lekcja latania...i to dosłownie.
A jak Wy radzicie sobie z wiatrem?
(domyślam się, że nie tylko ja mam takie problemy bo dzisiaj na drogach były pustki).