Żelazny Karzeł imieniem Wasyl
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl
Pamietacie "Nie tylko dla orłów" w Trojce daawno temu?
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl to byl moj ulubiony bohater...
Czyta Wojciech Mann, partie kobiece Alicja Resich-Modlińska.
Ja wysiadam.
Wielka zemsta Żelaznego Karła
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl nie mógł zasnąć. Mijał właśnie czwartek - dzień jego urodzin. Wasyl od świtu siedział elegancko ubrany przy stole oczekując gości i gratulacyjnych telegramów. Teraz mijała już 23:30 i nikt przez cały dzień się nie pojawił.
Żelazny Karzeł sam przed sobą udając, ze nic się nie stało, położył się do łóżka. Ale zbawienny sen nie nadchodził. Wasyl zaniósł się smutnym karlim płaczem...- "A wiec dla nikogo nie istnieje!" - zaszlochał - "Mają mnie za nic... ja im pokażę!" - i zaczął obmyślać zemstę.
Najpierw zaplanował, że wiewiórce Łysej Skórce wyrwie wszystkie łapki i będzie nią grał w football. Następnie opracował pułapkę na łosia Grzegorza, pułapkę skonstruowaną z kolejowych resorów piórowych. Gdy Grzegorz stanie na zamaskowany przycisk resory rozpręża się i chwytając za pęciny rozedrą na pół od pachwin do pachy. A wtedy Wasyl wyskoczy na ścieżkę i krzyknie: "Zyg, zyg, marcheweczka". Kolejna ofiara gniewu Wasyla miała być borsuczka Wanda wraz z dziećmi. Karzeł postanowił ja zadusić jej własnymi rajstopami, następnie wypatroszyć, obsuszyć i wreszcie nadziać wcześniej otrutymi gazem dziećmi. Najmłodszy borsuczek Rafałek miał mieć w ryjku parasol z napisem "Olej Castrol". Następnie Wasyl opracował plan zmiażdżenia dalekobieżnym składem towarowym sikorki rogatki oraz przebicia prętem żelaznym przez uszy głów braci królików z dolinki w celu zrobienia z nich żywej huśtawki.
Nagle Żelazny Karzeł przestał obmyślać kolejne akty zemsty, gdyż naszła go zupełnie nowa refleksja: - "A może to nie oni są źli, tylko ja jestem coś nie za bardzo?..." - Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym był pewniejszy, że nieudane urodziny, to tylko i wyłącznie jego wina. Przypomniał sobie ile razy był złośliwy i niedobry dla swoich pobratymców.
Trawiony ponurymi wyrzutami sumienia Wasyl wypił trzy urodzinowe butelki żołędziówki o średniej mocy 85% i poczuł, ze jest coraz bardziej nieszczęśliwy i niepotrzebny. Zalewając się łzami uwiesił u powały pętlę drucianą, która jednym końcem wetknięta była do kontaktu, a drugim zwisała nad wanną. Kiedy Wasyl powiesił się na niej dla pewności spowodował jeszcze krótkie spięcie. Tak wiec jednocześnie przerwał sobie stos pacierzowy oraz doznał dotkliwego, a przy tym śmiertelnego porażenia prądem.
Punktualnie o 9.00 rano do drzwi byłego Żelaznego Karla zapukała delegacja z kwiatami i prezentami.
Wasyl doszedł, jak się okazało zbyt szybko, do daleko idących wniosków. Powodem był fakt, ze przez pomyłkę poprzedniego dnia zerwał dwie kartki z kalendarza i w środę myślał, że jest już czwartek. Tymczasem czwartek był właśnie teraz! Ale dla Wasyla to już równie dobrze mógł być wtorek albo niedziela...
--------------------------------------------------------------------------------
Dziś: Romans Żelaznego Karła.
[W tle muzyka Zamfira]
[W.Mann:]
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl siedział przed swoją norą i dłubał pogrzebaczem w zębach. Wtem usłyszał jakiś hałas i obejrzał się gwałtownie. Zobaczył leśnego listonosza, Borsuka Borysa pędzącego na malutkim rowerku. Należy tu dodać, że Borsuk był kretem, tylko na nazwisko miał Borsuk, a na imię Borys. Pędził więc kret Borsuk najwyraźniej kierując się w stronę Wasyla. Gdy już się zbliżył, wyciągnął z kaptura pomiętą kopertę i powiedział:
- Polecony do ciebie, stary saganie! - i uciekł.
Karzeł rzucił za nim pogrzebaczem i zabił go na miejscu.
Następnie rozerwał nerwowo kopertę i oto, co przeczytał:
[A.Resich-Modlińska:]
Drogi Wasylu!
Musiałam do Ciebie napisać, gdyż nie mogę dłużej ukrywać mojego uczucia.
Jestem karlicą z blachy nierdzewnej obustronnie nitowanej. Pałam do Ciebie miłością tak ogromną, że mi się cewki grzeją na samą myśl o Tobie! Jestem gotowa iść dla Ciebie na poniewierkę, a nawet oddać Ci cały mój zapas towotu. Jestem Twoja od chwili, kiedy Cię ujrzałam. Jeśli czujesz, że chciałbyś mieć we mnie towarzyszkę doli i niedoli, przyjedź pod mój domek przy ulicy Tablicy Mendelejewa 7.
Twoja,
Zofia Majerczyk.
[W.Mann:]
Wasyl wstrząśnięty temperaturą wyznanych mu uczuć, jak stał popędził na Tablicy Mendelejewa 7.
Wrócił już po kwadransie. I rozłupał sobie głowę sztabą żeliwną, a następnie strzelił do siebie z ergiepepanca.
Zofia Majerczyk była po raz trzeci w ciąży ze swoim mężem Otyłkiem Wacławem, księgowym w pobliskiej spółdzielni "Tęcza". List, który Wasyl otrzymał, napisany był przed czternastu laty.
[W tle przez cały czas Zamfir]
- Czy to fletnia pana?
- Nie, pożyczona!
--------------------------------------------------------------------------------
Dziś: Żelazny Karzeł i Kloss z Sinatrą
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl był w złym nastroju. Wszystko go drażniło. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Siedział teraz przed zepsutym telewizorem "Elektronika" i bezskutecznie usiłował uzyskać obraz uderzając dość silnie pogrzebaczem w kineskop. Nagle, wbrew wszelkiej logice, na ekranie ukazał się Frank Sinatra. Karzeł uderzył jeszcze mocniej. Sinatra ukłonił się i znikł. Wasyl zawołał swoją gosposię, Biedronkę Marylkę. Marylka weszła uśmiechnięta do saloniku i spytała, czy ma już podać obiad. Karzeł przez chwilę zastanawiał się, czy zabić Marylkę pogrzebaczem, ale nie zdążył podjąć decyzji gdyż na ekranie zepsutej "Elektroniki" pojawił się Frank Sinatra z ubranym w opalacz kapitanem Klossem i zaczęli się kłaniać.
Wasyl wybałuszył porcelanowe oczy i warknął:
- Czego?!
Sinatra i Kloss całując się odlecieli na wielkim latawcu. Wasyl zdał sobie sprawę z tego, że majaczy. Przywołał się do porządku i rozejrzał w koło: Telewizor nie działał, a Marylka krzątała się przy stole. Zmęczony Żelazny Karzeł uznał, że jego stan jest karą za wszystkie złe uczynki i postanowił, że będzie dobry dla Marylki. Odłożył pogrzebacz i powiedział łagodnie:
- To podaj maleńka obiad na dwie osoby. Zjemy razem i pogawędzimy. Zdziwiona biedronka błyskawicznie nakryła i zniosła dymiącą wazę. Wasyl łapczywie zaczął chłeptać gorącą zupę na towocie, a biedronka z gracją ogryzała nogi mszycy.
- Słuchaj Maryla, - zaczął Wasyl - wiem, że nie najlepiej cię traktuję. Chciałbym ci to wynagrodzić. Możesz sobie dzisiaj pooglądać telewizję.
- Mnie Sinatra i Kloss nie interesują. - odparła biedronka. - To oni byli naprawdę!? - wrzasnął Wasyl. - To znaczy, że ze mną wszystko w porządku! - dodał i jednym walnięciem pogrzebacza zabił Marylkę.
Uspokojony usiadł na ganku i zakurzył fajeczkę zrobioną z kaloryfera. Siedział tak długo w błogim bezruchu. Pod wieczór przyszła burza i piorun zabił Wasyla na miejscu. Nad osmalonym kadłubem byłego Karła unosili się w objęciach Kloss z Sinatra, śpiewając na dwa głosy piosenki z repertuaru Ałły Pugaczowej.
Zmierzchało...
--------------------------------------------------------------------------------
Wielkie marzenie Żelaznego Karła
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl leżał sobie kiedyś na kanapie w swojej dusznej izbie, palił fajkę zrobioną z rury z kolankiem i oglądał telewizję. Program nie był zbyt ciekawy, bo nadawano właśnie obraz kontrolny, ale Wasyl obserwował ekran z dużą uwagą. Na jego poznaczonej spawami twarzy nie widać było żadnej emocji, ale wewnątrz karła wrzało. Usilnie nad czymś myślał i marzył. Konkretnie: kombinował jak zostać gwiazdą telewizji. Najwyraźniej w pewnym momencie uknuł już swój plan, gdyż uśmiechnął się ze zgrzytem. Dźwięk ten był tak nieprzyjemny, że mieszkająca u karła mysz popełniła samobójstwo. Wasyl nie zauważył tego i wyszedł na dwór.
Stanowczym krokiem ruszył w kierunku pobliskich pól uprawnych na których właśnie trwały żniwa. Gdy znalazł się na miejscu, położył się spokojnie na trasie kombajnu 'Bizon 2'. 'Bizon 2' przejechał przez Wasyla, ale już go nie zesnopowiązał, gdyż coś w nim chrupnęło we wnętrzu kolosa i maszyna stanęła bezradnie. Wasyl wydobył się spośród poskręcanych blach i ruszył dalej.
Na niedalekiej ścieżce zauważył i pojechał dalej. Wasyl tymczasem udał się rowerem w okolice tacji kolejowej. Śpieszył się, gdyż najwyraźniej chciał zdążyć na ekspres 'Władysław Warneńczyk'. Gdy znalazł się na torach ułożył głowę na jednej z szyn i czekał. 'Władysław Warneńczyk' przeleciał o czasie.
Wasyl skontrolował swój wygląd w gładkiej tafli glinianki, w której onegdaj utonął Marian Kulebiak, podczas prób z pługiem podwodnym. Zadowolony z efektu skierował się w stronę wsi.
Już po chwili biegła za nim i przed nim chmara dzieci. Niektóre prosiły o autograf, inne darły się w niebogłosy w stronę chałup: "Tata! Mama! Przyjechał pan z telewizji! Przyjechał pan Obraz Kontrolny! Chodźcie zobaczyć!". Wasyl szedł z wolna przed siebie, rozdawał autografy i gładził dzieci po główkach. Był szczęśliwy!
--------------------------------------------------------------------------------
Rozmyślania Żelaznego Karła
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl leżał zanurzony po szyję w oleju "Selector Special" i rozmyślał. Rozmyślał nad sensem życia. Był jednak trochę skołowany, więc niczego nie wymyślił i wyszedł z wanny.
Narzucił szlafrok z folii, usiadł w fotelu i zaczął myśleć nad zagadką nieskończoności. Po dwóch minutach dostał potwornej migreny, więc przestał myśleć, odział się i wyszedł przed chałupę. Usiadł na ławeczce przed domem i zaczął myśleć nad perpetum mobile. Po 30 sekundach wyciekł mu z głowy elektrolit.
Wasyl wstał, zatoczył się i położył pod stuletnim dębem. Patrząc na dzięcioła Grzegorza zamyślił się głęboko, gdyż zadał sobie pytanie: co było pierwsze - kogut czy kura? Po 40 sekundach lekki dymek wskazał w których partiach Karła nastąpiły przykre zwarcia.
Pod wieczór Wasyl otrząsnął się ze słabości. Dzięcioła Grzegorza udusił fartuchem, następnie zabił sześć wiewiórek i czaplę. Po skopaniu zaprzyjaźnionego warchlaka, siadł przed chałupą i był szczęśliwy. Nie myślał.
-------------------------------------------------
Dobrneliscie? Mam wiecej.
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl to byl moj ulubiony bohater...
Czyta Wojciech Mann, partie kobiece Alicja Resich-Modlińska.
Ja wysiadam.
Wielka zemsta Żelaznego Karła
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl nie mógł zasnąć. Mijał właśnie czwartek - dzień jego urodzin. Wasyl od świtu siedział elegancko ubrany przy stole oczekując gości i gratulacyjnych telegramów. Teraz mijała już 23:30 i nikt przez cały dzień się nie pojawił.
Żelazny Karzeł sam przed sobą udając, ze nic się nie stało, położył się do łóżka. Ale zbawienny sen nie nadchodził. Wasyl zaniósł się smutnym karlim płaczem...- "A wiec dla nikogo nie istnieje!" - zaszlochał - "Mają mnie za nic... ja im pokażę!" - i zaczął obmyślać zemstę.
Najpierw zaplanował, że wiewiórce Łysej Skórce wyrwie wszystkie łapki i będzie nią grał w football. Następnie opracował pułapkę na łosia Grzegorza, pułapkę skonstruowaną z kolejowych resorów piórowych. Gdy Grzegorz stanie na zamaskowany przycisk resory rozpręża się i chwytając za pęciny rozedrą na pół od pachwin do pachy. A wtedy Wasyl wyskoczy na ścieżkę i krzyknie: "Zyg, zyg, marcheweczka". Kolejna ofiara gniewu Wasyla miała być borsuczka Wanda wraz z dziećmi. Karzeł postanowił ja zadusić jej własnymi rajstopami, następnie wypatroszyć, obsuszyć i wreszcie nadziać wcześniej otrutymi gazem dziećmi. Najmłodszy borsuczek Rafałek miał mieć w ryjku parasol z napisem "Olej Castrol". Następnie Wasyl opracował plan zmiażdżenia dalekobieżnym składem towarowym sikorki rogatki oraz przebicia prętem żelaznym przez uszy głów braci królików z dolinki w celu zrobienia z nich żywej huśtawki.
Nagle Żelazny Karzeł przestał obmyślać kolejne akty zemsty, gdyż naszła go zupełnie nowa refleksja: - "A może to nie oni są źli, tylko ja jestem coś nie za bardzo?..." - Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym był pewniejszy, że nieudane urodziny, to tylko i wyłącznie jego wina. Przypomniał sobie ile razy był złośliwy i niedobry dla swoich pobratymców.
Trawiony ponurymi wyrzutami sumienia Wasyl wypił trzy urodzinowe butelki żołędziówki o średniej mocy 85% i poczuł, ze jest coraz bardziej nieszczęśliwy i niepotrzebny. Zalewając się łzami uwiesił u powały pętlę drucianą, która jednym końcem wetknięta była do kontaktu, a drugim zwisała nad wanną. Kiedy Wasyl powiesił się na niej dla pewności spowodował jeszcze krótkie spięcie. Tak wiec jednocześnie przerwał sobie stos pacierzowy oraz doznał dotkliwego, a przy tym śmiertelnego porażenia prądem.
Punktualnie o 9.00 rano do drzwi byłego Żelaznego Karla zapukała delegacja z kwiatami i prezentami.
Wasyl doszedł, jak się okazało zbyt szybko, do daleko idących wniosków. Powodem był fakt, ze przez pomyłkę poprzedniego dnia zerwał dwie kartki z kalendarza i w środę myślał, że jest już czwartek. Tymczasem czwartek był właśnie teraz! Ale dla Wasyla to już równie dobrze mógł być wtorek albo niedziela...
--------------------------------------------------------------------------------
Dziś: Romans Żelaznego Karła.
[W tle muzyka Zamfira]
[W.Mann:]
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl siedział przed swoją norą i dłubał pogrzebaczem w zębach. Wtem usłyszał jakiś hałas i obejrzał się gwałtownie. Zobaczył leśnego listonosza, Borsuka Borysa pędzącego na malutkim rowerku. Należy tu dodać, że Borsuk był kretem, tylko na nazwisko miał Borsuk, a na imię Borys. Pędził więc kret Borsuk najwyraźniej kierując się w stronę Wasyla. Gdy już się zbliżył, wyciągnął z kaptura pomiętą kopertę i powiedział:
- Polecony do ciebie, stary saganie! - i uciekł.
Karzeł rzucił za nim pogrzebaczem i zabił go na miejscu.
Następnie rozerwał nerwowo kopertę i oto, co przeczytał:
[A.Resich-Modlińska:]
Drogi Wasylu!
Musiałam do Ciebie napisać, gdyż nie mogę dłużej ukrywać mojego uczucia.
Jestem karlicą z blachy nierdzewnej obustronnie nitowanej. Pałam do Ciebie miłością tak ogromną, że mi się cewki grzeją na samą myśl o Tobie! Jestem gotowa iść dla Ciebie na poniewierkę, a nawet oddać Ci cały mój zapas towotu. Jestem Twoja od chwili, kiedy Cię ujrzałam. Jeśli czujesz, że chciałbyś mieć we mnie towarzyszkę doli i niedoli, przyjedź pod mój domek przy ulicy Tablicy Mendelejewa 7.
Twoja,
Zofia Majerczyk.
[W.Mann:]
Wasyl wstrząśnięty temperaturą wyznanych mu uczuć, jak stał popędził na Tablicy Mendelejewa 7.
Wrócił już po kwadransie. I rozłupał sobie głowę sztabą żeliwną, a następnie strzelił do siebie z ergiepepanca.
Zofia Majerczyk była po raz trzeci w ciąży ze swoim mężem Otyłkiem Wacławem, księgowym w pobliskiej spółdzielni "Tęcza". List, który Wasyl otrzymał, napisany był przed czternastu laty.
[W tle przez cały czas Zamfir]
- Czy to fletnia pana?
- Nie, pożyczona!
--------------------------------------------------------------------------------
Dziś: Żelazny Karzeł i Kloss z Sinatrą
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl był w złym nastroju. Wszystko go drażniło. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Siedział teraz przed zepsutym telewizorem "Elektronika" i bezskutecznie usiłował uzyskać obraz uderzając dość silnie pogrzebaczem w kineskop. Nagle, wbrew wszelkiej logice, na ekranie ukazał się Frank Sinatra. Karzeł uderzył jeszcze mocniej. Sinatra ukłonił się i znikł. Wasyl zawołał swoją gosposię, Biedronkę Marylkę. Marylka weszła uśmiechnięta do saloniku i spytała, czy ma już podać obiad. Karzeł przez chwilę zastanawiał się, czy zabić Marylkę pogrzebaczem, ale nie zdążył podjąć decyzji gdyż na ekranie zepsutej "Elektroniki" pojawił się Frank Sinatra z ubranym w opalacz kapitanem Klossem i zaczęli się kłaniać.
Wasyl wybałuszył porcelanowe oczy i warknął:
- Czego?!
Sinatra i Kloss całując się odlecieli na wielkim latawcu. Wasyl zdał sobie sprawę z tego, że majaczy. Przywołał się do porządku i rozejrzał w koło: Telewizor nie działał, a Marylka krzątała się przy stole. Zmęczony Żelazny Karzeł uznał, że jego stan jest karą za wszystkie złe uczynki i postanowił, że będzie dobry dla Marylki. Odłożył pogrzebacz i powiedział łagodnie:
- To podaj maleńka obiad na dwie osoby. Zjemy razem i pogawędzimy. Zdziwiona biedronka błyskawicznie nakryła i zniosła dymiącą wazę. Wasyl łapczywie zaczął chłeptać gorącą zupę na towocie, a biedronka z gracją ogryzała nogi mszycy.
- Słuchaj Maryla, - zaczął Wasyl - wiem, że nie najlepiej cię traktuję. Chciałbym ci to wynagrodzić. Możesz sobie dzisiaj pooglądać telewizję.
- Mnie Sinatra i Kloss nie interesują. - odparła biedronka. - To oni byli naprawdę!? - wrzasnął Wasyl. - To znaczy, że ze mną wszystko w porządku! - dodał i jednym walnięciem pogrzebacza zabił Marylkę.
Uspokojony usiadł na ganku i zakurzył fajeczkę zrobioną z kaloryfera. Siedział tak długo w błogim bezruchu. Pod wieczór przyszła burza i piorun zabił Wasyla na miejscu. Nad osmalonym kadłubem byłego Karła unosili się w objęciach Kloss z Sinatra, śpiewając na dwa głosy piosenki z repertuaru Ałły Pugaczowej.
Zmierzchało...
--------------------------------------------------------------------------------
Wielkie marzenie Żelaznego Karła
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl leżał sobie kiedyś na kanapie w swojej dusznej izbie, palił fajkę zrobioną z rury z kolankiem i oglądał telewizję. Program nie był zbyt ciekawy, bo nadawano właśnie obraz kontrolny, ale Wasyl obserwował ekran z dużą uwagą. Na jego poznaczonej spawami twarzy nie widać było żadnej emocji, ale wewnątrz karła wrzało. Usilnie nad czymś myślał i marzył. Konkretnie: kombinował jak zostać gwiazdą telewizji. Najwyraźniej w pewnym momencie uknuł już swój plan, gdyż uśmiechnął się ze zgrzytem. Dźwięk ten był tak nieprzyjemny, że mieszkająca u karła mysz popełniła samobójstwo. Wasyl nie zauważył tego i wyszedł na dwór.
Stanowczym krokiem ruszył w kierunku pobliskich pól uprawnych na których właśnie trwały żniwa. Gdy znalazł się na miejscu, położył się spokojnie na trasie kombajnu 'Bizon 2'. 'Bizon 2' przejechał przez Wasyla, ale już go nie zesnopowiązał, gdyż coś w nim chrupnęło we wnętrzu kolosa i maszyna stanęła bezradnie. Wasyl wydobył się spośród poskręcanych blach i ruszył dalej.
Na niedalekiej ścieżce zauważył i pojechał dalej. Wasyl tymczasem udał się rowerem w okolice tacji kolejowej. Śpieszył się, gdyż najwyraźniej chciał zdążyć na ekspres 'Władysław Warneńczyk'. Gdy znalazł się na torach ułożył głowę na jednej z szyn i czekał. 'Władysław Warneńczyk' przeleciał o czasie.
Wasyl skontrolował swój wygląd w gładkiej tafli glinianki, w której onegdaj utonął Marian Kulebiak, podczas prób z pługiem podwodnym. Zadowolony z efektu skierował się w stronę wsi.
Już po chwili biegła za nim i przed nim chmara dzieci. Niektóre prosiły o autograf, inne darły się w niebogłosy w stronę chałup: "Tata! Mama! Przyjechał pan z telewizji! Przyjechał pan Obraz Kontrolny! Chodźcie zobaczyć!". Wasyl szedł z wolna przed siebie, rozdawał autografy i gładził dzieci po główkach. Był szczęśliwy!
--------------------------------------------------------------------------------
Rozmyślania Żelaznego Karła
Żelazny Karzeł imieniem Wasyl leżał zanurzony po szyję w oleju "Selector Special" i rozmyślał. Rozmyślał nad sensem życia. Był jednak trochę skołowany, więc niczego nie wymyślił i wyszedł z wanny.
Narzucił szlafrok z folii, usiadł w fotelu i zaczął myśleć nad zagadką nieskończoności. Po dwóch minutach dostał potwornej migreny, więc przestał myśleć, odział się i wyszedł przed chałupę. Usiadł na ławeczce przed domem i zaczął myśleć nad perpetum mobile. Po 30 sekundach wyciekł mu z głowy elektrolit.
Wasyl wstał, zatoczył się i położył pod stuletnim dębem. Patrząc na dzięcioła Grzegorza zamyślił się głęboko, gdyż zadał sobie pytanie: co było pierwsze - kogut czy kura? Po 40 sekundach lekki dymek wskazał w których partiach Karła nastąpiły przykre zwarcia.
Pod wieczór Wasyl otrząsnął się ze słabości. Dzięcioła Grzegorza udusił fartuchem, następnie zabił sześć wiewiórek i czaplę. Po skopaniu zaprzyjaźnionego warchlaka, siadł przed chałupą i był szczęśliwy. Nie myślał.
-------------------------------------------------
Dobrneliscie? Mam wiecej.
- cristo
- pisarz
- Posty: 280
- Rejestracja: czw 20 kwie 2006, 18:13
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Wieliczka
- Kontakt:
Ja przebrnalem przez wszystkodoyar pisze:Dobrneliscie? Mam wiecej.

Przyjemnie sie czyta, choc humor specyficzny.
Krzysiek
'Hasta la victoria siempre'
http://picasaweb.google.com/boootak/
http://www.bikepics.com/members/cristo/
'Hasta la victoria siempre'
http://picasaweb.google.com/boootak/
http://www.bikepics.com/members/cristo/
doyar,
Powiem więc dobitniej.
To, że zadajesz się z jakimś Wasylem, Mannem i czasem pewnie jeszcze z jakąś Materną, to wcale nie ma złego wpływu na mój sentyment do twego niewątpliwie właściwego poczucia humoru
. Zdarzyć się również mogło, że w którymś poście pokochałeś inaczej,
no cóż, bywa i tak. Szkoda tylko, że twoja urocza lady ma nato wgląd.
Wysłuchaj więc mojej przyjacielskiej rady: Poniechaj tego Wasyla, to szatan. Porzuć również wszelkie złe kontakty z tym rozpustnikiem Mannem, który nie wiedzieć czemu od lat molestuje (z wzajemnością) o wiele wyższą od siebie Maternę. Doyar, zaklinam cię na VFR, RATUJ SIĘ i uciekaj
w Kate Bush. 
Powiem więc dobitniej.






Powiem więc dobitniej. To, że zadajesz się z jakimś Wasylem, Mannem (...) o wiele wyższą od siebie Maternę. Doyar, zaklinam cię na VFR, RATUJ SIĘ i uciekaj w Kate Bush.


Ale idalow mlodosci bede bronil: Wasyl jest spoko koles, mimo ze rozrywa wiewiorki. Potrafilbys sie pochromowac od pasa w dol? On potrafi. Potrafisz wyczyscic zeby pilnikiem? On potrafi. To cos znaczy. Nie poniecham.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość