Chciałbym jeszcze raz podziękować Łasoochowi.
Jakiś czas temu kolega poprosił mnie o przerobienie kilku rurek miedzianych w garażu bo były na ścianie w miejscu gdzie chciał sobie wybić otwór na drzwi i zrobić przejście do kuchni. Umówiliśmy się więc na wtorek. Zapakowałem z 60kg narzędzi do top box'a i w drogę. Wszystko szło dobrze, dopóki nie skręciłem w złą uliczkę koło jego domu. Ulica jest strasznie garbata. Tzn. środek jezdni jest znacznie wyżej niż brzegi. Tu właśnie rozegrała się "dramatyczna" akcja. Podczas manewru zawracanie na owej uliczce zabrakło mi miejsca by złożyć się na raz. Niestety popełniłem błąd i dojeżdżając przednim kołem do krawężnika zatrzymałem zbyt gwałtownie VFR'kę, która była pochylona lekko na prawo. Tu do akcji wkroczył 60 kilogramowy kufer z narzędziami. Wysoko umieszczony tak parł na prawo, że nie dałem rady nic zrobić. Próbowałem sprostować moto podjeżdżając trochę do przodu ale krawężnik był zbyt blisko i postanowiłem na niego nie najeżdżać bo ostatecznie felga i opona nie jest za free.
Trzasnąłem w engine cut'a i ze wszystkich sił chwyciłem za moto by legło na ziemi jak najdelikatniej.
Straty są takie, że mam tylko lekko zarysowany kufer na boku i małe ślady na crash'u... W zasadzie kosmetyka. Owiewki nawet nie tknięte. Kufer dostał tylko dlatego, że był ciężki i przeważył moto na crash'u. Gdyby był pusty to by moto legło na kołach i crash'u.
Podniosłem moto, wjechałem delikatnie na chodnik, postawiłem i zszedłem oceniać straty. Szybkie spojrzenie na prawy bok, parsknąłem śmiechem i głośno powiedziałem. "Dzięki Łasooch".
Jeżdżę moją VFR dopiero od kilku dni i to też nie za wiele bo zimno jest strasznie więc mam jeszcze małe doświadczenie. Wiem jedno.. Następnym razem chyba spakuje się w boczne kufry..
Jeszcze raz dzięki Łasooch za świetnie wykonane crash'e. Jak widać spisują się na medal.
PS. Ponieważ crash już podziubany asfaltem to wrzucę za jakiś czas foty jak wygląda V-Tec jak leży na crash'u.
