Witam.
Temat prowokacyjny, ależ tak, cały post ma taki być.

Powstał na podstawie obserwacji wielu sytuacji drogowych, choć dopiero ostatnia dołożyła mi naprawdę do pieca.
Jeżdżę z kursantami po mieście i przywykłem już do elementarnego i permanentnego wymuszania pierwszeństwa na kursancie oraz mnie przez przymulonych puszkarzy. Ot, taki codzienny folklor na naszych trójmiejskich drogach. Jednakże zdarzenie z przed kilku dni karze mi się poważnie zastanowić, czy aby w przyrodzie jest wszystko ok.
Sytuacja:
Jedziemy z kursantem /kat A/ w dwa moto jedną z ulic Gdańska /Wyspiańskiego od węzła Kliniczna do Hallera/. Dojazd do skrzyżowania z sygnalizacją. Na skrzyżowaniu cztery pasy. Skrajne dwa prawe, do skrętu w prawo z osobną sygnalizacją.
Skrajne dwa lewe do jazdy w lewo i jeden /drugi od lewej/ do jazdy na wprost z osobną sygnalizacją. Na długości ok. 30 metrów przed sygnalizatorem do jazdy w lewo linia ciągła, grafika sytuacji w załączniku/.
Godziny południowe /ruch w miarę znośny, ilość samochodów umiarkowana/.
Stoimy na prawym pasie do skrętu w lewo /drugi od lewej/, przed nami kilka samochodów. Przed nami linia ciągła. Obok, na lewym pasie do jazdy w prawo /drugi od prawej/ stoi VW T4, nic nie sygnalizuje /czyli w domyśle pojedzie w prawo/. Zapala się zielone, ruszamy /T4 na sąsiednim pasie również/. Mijamy początek linii ciągłej, przed nami a sygnalizatorem jeden pojazd. Kursant przodem, ja za min. Odstęp od pojazdu przed nami do nas na długość 2 – 3 m, nagle bez jakiegokolwiek ostrzeżenia T4 wali w lewo, prosto przed kursanta. Ten hamuje awaryjnie, dosłownie na centymetry od tylnego lewego koła VW. Stoimy na światłach, omawiam kursantowi chamstwo i prostactwo kierowcy, sam kursant przyznał się, że się zajebiście wystraszył. Co zrobić, tak bywa odpowiadam. Zielone ruszamy dalej, po zjeździe ze skrzyżowania T4 zajmuje lewy, my prawy pas. Patrzę na pokrywę VW i widzę naklejkę motocyklową /jak w załączniku/ oraz drugą ze znaną wszystkim maksymą „patrz w lusterka, motocykle bla, bla, bla...”. Myślę sobie, że pożyczył może auto od kolegi motonity. Mały korek, chwila na rozmowę z kursantem, omówienie sytuacji itp..., nagle ktoś krzyczy z lewej strony. Odwracam głowę, patrzę pasażer owego T4 pyta o cenę kursu. Odpowiadam i pytam, po co mu kurs skoro jazda na moto jest taka niebezpieczna. W odpowiedzi słyszę, że kolega ma moto lata regularnie i namówił go do zrobienia prawa jazdy, będą jeździć razem. Na odczepkę rzucam pytaniem, czy to ten sam kolega, który prowadzi T4. Odpowiedź wali mnie w pysk, tak właśnie on. Kierowca /facet, chłopak w wieku ok. 25 – 35 lat, tak na oko/ wychyla się i mówi, że ma GSX-a, GSXR-a, lub coś w tym typie. Pytam go, skoro sam lata to dlaczego zajeżdża drogę motocykliście- kursantowi, narażając go na niebezpieczeństwo. W odpowiedzi po raz drugi dostaję w pysk, „...sorry, ale się śpieszymy po robocie do domu, żeby jeszcze trochę polatać dzisiaj...”.
ku....a, myślałem, że zemdleję albo go zabiję. Na szczęście korek ruszył i problem się rozwiązał sam. Ale... Podczas powrotu do domu naszła mnie dziwna i niepokojąca refleksja. Tak psioczymy na puszki, że zajeżdżają, wymuszają, nic nie widzą i w ogóle wielkie be. Ale czy przypadkiem jak my sami, lub nasi koledzy /motocykliści/ jeździmy, ...kiedy prowadzimy samochód. Patrzymy w lusterka, upewniamy się, zjeżdżamy do prawej... A może punkt widzenia naprawdę zależy od punktu siedzenia. W takim razie na jaki hooy nam kluby, fora, zloty, pozdrowienia i cała ta .j.b.n. ideologia 2oo, skoro siadając do 4oo mamy .j.b.n. na wszystko, o co tak dbamy i walczymy jeżdżąc na moto.
Tyle ode mnie. Na koniec jeszcze raz powtórzę pytanie:
CZY WY RÓWNIEŻ JEŹDZICIE SAMOCHODAMI JAK SKOŃCZONE PIZ..Y????????????????
W linku poniżej owe skrzyżowanie, niestety fota z okresu modernizacji.

http://www.zumi.pl/,Gda%F1sk_Marynarki% ... mapie.html?