Jechalem sobie dzisiaj jak Pan Bog i Sw.Krzysztof przykazal spokojnie przez wies ,przede mna "taczki" z gatunku badziewo tico czy cos podobnego,a moze nawet jakowys Huyndai to byl
Zaczal sie odcinek drogi usiany gesto dziurami.
Taczki zwolnily i tocza sie omijajac dziury,ale bez gwaltownych manewrow,skretow itd.
Ja wykorzystujac sytuacje zabieram sie do wyprzedzenia,lawirujac miedzy dziurami.
Kiedy bylem ze 2 metry za taczkami z lewej,taczki nagle bez kierunkowskazu wykonuja gwaltowny skret w lewo,w moja strone,jakis metr od swego toru jazdy.Ja ucieklem na lewe pobocze,ledwo o wlos omijajac wielka dziure,ktora mogla zakonczyc moja kariere motocyklowa

Wyprzedzilem i pojechalem dalej.Zlapal mnie .q.w.,ale po chwili sie uspokoilem.
Ale ,ze reakcja taczek bardzo mnie nurtowala,zatrzymalem sie i poczekalem,az taczki mnie wyprzedza.
Kiedy mnie minal,pojechalem za nim,siedzac mu na zderzaku i wyczekujac chwili kiedy sie zatrzyma,np.swiatel itp.Dojechalismy do swiatel,zatrzymal sie na czerwonym.Podjechalem z lewej i pokazuje reka,zeby opuscil szybe.W srodku: za kierownica gosc wiek jakies 55 lat,broda,typ profesora,obok zona,z tylu jakies dziecko.
Opuscil szybe w samochodzie na jakies z 10 cm

POdnosze szybe kasku i pytam:
-Dlaczego pan nie patrzy w lusterka?
On:
-Patrzylem,tylko tam byly dziury.
Pytam znowu:
-Zajechal mi pan droge i zepchnal na pobocze.Dlaczego pan nie patrzy w lusterka?
On dalej swoje:
-Patrzylem,przepraszam pana.
Ja:
-Nie chce przeprosin,tylko chce zrozumiec ,dlaczego nie patrzyl pan w lusterka.
On:
-Patrzylem.
Ja bylem calkiem spokojny,on raczej zdenerwowany.
Nie pytalem juz,w czym przeszkadzaja dziury w jezdni,zeby popatrzyc w lusterka.
Skoro pytanie nie wyjasnilo nic,pojechalem w swoja strone.
Moje zdanie,dlaczego nie patrzyl w lusterka: bezmyslnosc i wiosenne rozprezenie niedzielne.
Byc moze tez niedzielny kierowca.
Uwazajcie na debili.