Spotykamy się w miejscowości Walton-on-Thames o godz 4:30 i kierujemy się do najbliższego zjazdu na autostradę, która zaprowadzi nas do portu w Dover. Bilety na prom wykupiliśmy tydzień wcześniej i tym razem najtańszym przewoźnikiem okazał się P&O (20 funtów za motocykl i dwie osoby: bilet w jedną stronę).Szybko pokonujemy odcinek do Dover (i nawet nie padało) i o 5:25 wjeżdżamy na prom. Rejs przebiega bezproblemowo i punktualnie według rozkładu lądujemy w Calais o godz 8:05 miejscowego czasu. Kolejne godziny to monotonne nawijanie kilometrów po francuskich autostradach. Około godziny 15 postanawiamy trochę odpocząć od monotonii i zjeżdżamy z autostrady.


Z czasem ruch zaczyna się natężać i wracamy na autostradę. Część autostrad we Francji jest płatna i przejazd przez ten kraj kosztuje nas jakieś 20 euro. Do Szwajcarii docieramy około godz 19, robimy zakupy i zaczynamy rozglądać się za noclegiem. Camping znajdujemy o godz 21 i rozbijamy się już po ciemku. Wciągamy kolację i kosztujemy taniego wina (5l w plastikowym baniaku kosztowało 5 euro), którego jednak nie daje się pić, bo nie jesteśmy amatorami octu , kładziemy się więc spać.Koszt campingu to 19 euro za motocykl, 2 osoby plus namiot.
Dzień drugi Niedziela 13 września
Temperatura powietrza spada w nocy do 8 stopni i trochę marzniemy. Wstajemy o 7, jemy śniadanie, składamy namioty i parę minut po 8 jesteśmy gotowi do drogi. Jako, że w Szwajcarii aby poruszać się po autostradach należy posiadać ważną winietę (można kupić winietę wyłącznie na rok czasu 30 euro za motocykl), zaplanowaliśmy, że będziemy używać tylko dróg niepłatnych. Przejechanie całej Szwajcarii zajmuje nam większą część dnia.










Granicę z Włochami przekraczamy wysoko w Alpach o godz 17.

Krętymi drogami zjeżdżamy do miejscowości Lecco gdzie zostajemy na noc. (camping kosztuje 20 euro, browar z kija 4,5euro)