Chorwacja - tylko ja i moja Niunia
: sob 24 lip 2010, 01:02
Ok - no to czas na relacje 
Plan byl prosty - 5 dni w chorwacji, gdzie czekala na mnie moja superkolezanka Jekaterina mieszkajaca na codzien w Novosibirsku
Mialo byc 2600km i 1200zl, spokojna jazda, bez zbednych przygod... a wyszlo jak zawsze
Nie mialem zadnej mapy kraju przez ktory jechalem, zadnych namiarow itp, zgodnie z zasada ze celem jest jazda jechalem ot tak przed siebie wiedzac tylko dokad mam dojechac 
Podziekowania:
- Emil i Manka - za nocleg + kanapki z dzemem,
- Gregory - za zaoferowanie noclegu (niestety dalem dupy z wymiana kasy i nie dojechalem)
- Łysolek - za pomoc z austriackimi szwabami i ich trudnym jezykiem
- moja NIUNIA - za to, ze zrobilem nia 1050km jednego dnia, wypilem kawe, wykapalem sie i ruszylem na balet 30km dalej bez ZADNYCH bolow plecow czy nagarstkow, jak o za to, ze od granicy do Radomia dolecialem spalajac nieco ponad 5L/100km!!!
- rodzice - za to ze zrobili mnie mezczyzna z jajami, ktory nie bal sie ruszyc w ta samotna podroz
Start wieczorem w czwartek, bez wiekszych przygod dolecialem do Emila do Sosnowca (300km), nastepnego dnia z rana ruszylem na Chorwacje. W Cieszynie pyklem fotke, ktora podzielilem sie z Peterem i Lysolkiem (a niech zazdroszcza sobie pomyslalem) i ogien na Czechy - tam spokojnie, 150km/h pomny slow Emila ze tamtejsza polizei kosi za predkosc. Z ichniejszago autobana zjechalem na Wieden, po drodze zahaczajac ostatnie miasteczko czeskie przed granica, ktore bardzo mi sie spodobalo. Zrobilem sobie zdjecie z metalowym policjantem i polecialem dalej. W Austri winietka i ogien autostrada na Graz. Po drodze male spiecie z polizej, zakonczone 120 ojrosow mandatu (a wyszli od ponad 400) za zlamanie ilus tam przpesow i wogole za to ze jestem crazy driver (bzdura
). Pomyslalem sobie, nie jest dobrze, wlasnie poszla sie je*** 1/3 mojego budzetu na paliwo. No ale zycie.
Polecialem na Udine, we Wloszech pozalowalem na autostrade.... i byla to jedna z najlepszch decyzji jakie podjalem w zyciu!!! Znalazlem sie w raju, pomyslalem sobie (parafrazujac slowa chyba Jamesa Meya z Top Gear) CO BÓG SOBIE MYŚLAL DAJAC WLOCHOM TAL SWIETNE DROGI I GORY, PRZECEZ ONE NALEZALY SIE NAM!!! Pelno motocyklistow smigajacych na nowych sprzetach, zakrety na ktorych opony zamyka sie jadac 160km/h, zajebisty asfalt. Zatrzymalem sie na pizze - inny swiat. Poczulem sie jakbym w jakims filmie gral. Jakis Papa mnie przywital w pizzerii, jaka Mama przyniosle mega zajebista pizze, jakis kelner podlaczyl mi komorke pod ladowarke. Calosc wygladala jak wyjeta z Ojca Chrzestnego. Cale rodziny sie zjezdzaly na pizze, wszyscy zadowoleni, usmiechnieci... I pelno motocykli i motocyklistow. I co najlepsze - super kierowcy, chcialbym zeby Polacy tak jezdzili. Szybko, brawurowo, zadnego opieprzania sie na drodze. A policja? Musza miec tam naprade duzy problem z mafia skoro nie maja czasu meczyc biednych kierowcow. Na jakiejs malutkiej stacji zatrzynalem sie zatankowac i czekalem przy kase bo typ palil gumie w swojej RSVce a drugi probowal postawic na kolo swojego quada
Max speed jaka tam zanotowal moj GPS wyniosla 212km/h
Po drodze minalem typa na Fazerze pozdrawiajac go oczywiscie. Na granicy slowensko-chorwackiej koles od Fazera zapytal skad jestem i dokad jade i od slwoa do slowa wyszlo ze mieszka 30km od Porecu a jego mama wynajmuje pokoje po 10 euro. Powiedzialem, ze dla mnie za daleko to zaproponowal kawe i cos zimnego do picia. No i polecelismy razem. Na miejscu przedstawil mnie calej rodzinie (matka ojciec zona + dwojka dzieci i brat z zona i dzieckiem). Wszyscy motoyklisci. Drazan 35 lat od fazera, jego mlodszy brat (28lat) od YZF750 (ktorego tydzien wczesniej zajezdzil), zony nie pamietam czy lataja i maly antonio ktory smigal na plastikowym motorku z pedalami
. Zajebista kawa i jakis zimny sok, ciastka, pomyslalem a co tam - zostaje. Warunki jak u mnie w domu. Posiedzielismy ze dwie godziny, wykapalem sie, przebralem i polecialem 30km dalej spotkac sie z kolezanka. Dlatego wlasnie uwazam, ze VFR to najlepszy sprzet na swiecie, tamtego dnia pyklo w sumie 1100km bez najmniejszego zmeczenia.
A teraz kilka slow o Chorwacjii. Chorwaci to zajebisci ludzie. Drazan i jego brat robia w Italii a zjezdzaja do rodzicow na swieta no i na wakacje wysylaja tam dzieci z zonami. Zakochani w motocyklach (sluby na moto itp, w domu pelno wielkich zdjec jak pala gume czy z jakis zlotow), w japonskich motocyklach. Ich ojciec w oddzielnym budynku ktory nazwalem bimbrownia robil wino i Rakije (ktorej 2L przywiozlem do Polski
). 3 ogromne boilery po 1,8m z winem i ok 10 butli po ok 15L z Rakija... Obok ogrod z winogranami, oliwkami i jakimis innymi drzewkami. Obydwaj bracia maja papiery wloskie bo tam pracuja. Dowiedzialem sie sporo ciekawych rzeczy o Italii, np ze Wlosi kochaja wloske sprzety pomimo ze silniki maja do dupy, ze za moja VFRke nikt by nie dal nawet 400$ bo ma 12 lat i 60tys przebiegu, a wlosi sprzet pow 20tyskm przebiegu uwzaja za szmelc (sasiad kupil cbrke 600 z 2006r za 600$). Ze ubezpieczenia sa bardzo drogie i kobiety placa polowe mniej bo im "sperma nie bije do glowy i jezdza spokojnie", ze motorzysci jezdzacy byz ciuchow to idioci
Sama Chorwacja mnie nie zachwycila, plaz nie ma wcale, jak sa to beton lub kamienie; ceny o 1/4 wyzsze niz u nas, kobiety brzydkie bo 90% to turystki z Niemiec i Austrii probujace sie lansowac (brrr). O drogach nie ma co pisac bo jakiekolwiek porownania do Polski nie maja sensu. Piekno chorwacji zaczyna sie kilkanascie km od wybrzeza, gdzie nie ma turystow a sa male miasteczka na szczytach gorek, liczace po kilkudziesieciu mieszkancow, gdzie jedzie sie przez gory ostrymi serpentynami przez 50km nie spotykajac nikogo (!!), gdzie zaraz przy drodze plyna strumyki z 40cm pstragami (nast razem na pewno zabieram spinning), gdzie podobno latwiej spotkac niedzwiedzia niz czlowieka
(mowie o polnocy istrii przy granicy ze slowenia) i ta swiadomosc - jeden blad i przepasc lub drzewa i pewnie przez kilka dni nikt nie przyjdzie z pomoca... a ludzie gadaja po wlosku i niemiecku
Zwiedzilem cale wybrzeze Istrii plus Senji i jez Plitvickie oraz kilkanascie malych miasteczek w glebi polwyspu.
Powrot przez Wegry i Slowacje. Zamiast wyjechac o 8 rano jak planowalem ruszylem o 14 (bo mnie pani Zlata meczyla opowiesciami o historii Chorwacji, zyciu, rozwodach i sp Janie Pawle II, ktorego uwielbiala. Przypomnialem sobie zasade - celem jest jazda i ruszylem bocznymi drogami na Wegry. Bylo ekstra ale w Rijece chcac nie chcac musialem wskoczy na sutostrade i ogien 200km/h nadrabiac stracony czas w gorach. Zaliczylem na polnocy Chorwacji miasteczko Varazdin... w przewdoniku jest napsane ze nie da sie nie odczuc klimatu romantyzmu i spokojny tego miasta. I rzeczywiscie. Jest piekne, cale zbudowane w barokowym stylu, z gleriami, muzeami, knajpkami, muzaka plynac nie wiadomo skad... I pieknymi CHorwatkami ;D (jedna w lodziarni powiedziala ze jestem "so SWEEEEETTTT"asny i zrobila mi zajebistego lodzika (bez podtakstwo - lodzik byl waniliowy z kawalkami czekolady
). Wogole Varazdin jest podobno najbardziej rowerowym miastem Europy i tego nie da sie nie zauwazyc. Brak grubych kobiet, wszystkie wysportowane, na rowerkach, roleczkach, ludzie zadowoleni i ten klimat... No ale trzeba bylo sie zbierac (chociaz walczylem z myslami zeby zagac z lodziarka o nocleg i zostac na noc ale brak kasy i czystych ubran zdecydowal
I polecialem dalej - celem byl Balaton...
Wegry - im tez sie nalezy osobny rozdzial bo to NAJGORSI KIEROWCY I NAJLEPSI POLICJANCI!!!
Po kolei. Chorwacja - Wegry dwa swiaty, Chorwaci jezdza jak wlosi, wegrzy to pizdy. Wszyscy po 50km/h, ale najgorsze bylo to ze wszyscy zakladali ze ja tez tyle jade i ciagle wyjezdzali mi z podporzadkowanych albo zajezdzali droge wykonujac lewoskretm masakra. Dojechalem nad balaton ok 21.30 - o 23 znalazlem kemping i wybralem sie nad jezioro - szok! Po raz drugi znalazlem sie w raju, nie mialem pojecia ze Wegierki sa takie ladne!!! Blondynki, brunetki, balet na balecie, masakra (Oczywiscie jako ze wiekszosc Ownersow ma swoje Ownersice wiec nie powinno ich to wogole interesowac
). Poznalem kilka anglojezyczych ;D pokazaly mi balaton (jest naprawde piekny ale zajebiscie brudny, na tyle ze nie odwazylem sie wejsc do wody). Nastepnego dnia ruszylem na Polske. I co? Policja
Przkroczenie predkosci o 60km/h - juz nawet sie nei denerwowalem, na koncie mialem 100zl i to mialo starczyc do Radomia
. Probowalem jakos zagadac ale byli nieugieci. Imie i nazwisko spisali sami. Ale dalej...
Poprosili zebym podal swoj adres i imiona rodzicow, wiec wszystko zmyslilem - Grzegorz i Zaneta zamieszkaly w jakims miejscu ktore nie istniej (najtrudniejszy wyraz jaki mi przyszedl do glowy) haha ale mialem ubaw jak probowali to napisac, w koncu poprosili zebym sam napisal wiec napisalem. Koles walnal mi chyba 80tys forintow mandatu, oddal papiery i powiedzial "thank you" ;D Szybko kapnalem sie, ze dostalem kredytowy wiec uscisnal mu dlon i nie zakladajac rekawic szybko odjechalem coby sie nie rozmyslili
Oczywiscie moj zajebisty gps wprowadzil mnie do centrum budapesztu, masakra. Ale pozniej juz bylo spoko - przy granicy slowackiej spotkalem jakiegos motocykliste i smigalem z nim ok 50km, koles chcial sie po winklach przejechac, ale zapier.., masakra. Slowacja bez emocji. Zajebiste winkle w tatrach. Polska - na granicy mialem 60zl na koncie i rezerwe w baku. Zalalem te 12L - do domu zostalo ze 270km i dojechalem ;D ostatnia stowka za tirem coby opor powietrza zminimalizowac.
podsumowujac
Zrobilem rowno 4tys km (a mialo byc 2600). Wydalem hmm nie chce liczyc ale ok 2200 zl (a mialo byc 1200). Moto spisalo sie bez zarzutu.
Jesli macie pieniadze i chcecie spedzic zajebiste wakacje w chorwacji - NIE ROBCIE TEGO, JEDZCIE NA KRYM!!! Bije na glowe chorwacje pod kazdym wzgledem. Na ukrainie na mandaty wydacie najwyzej 20$, benzyna kosztuje 3.30 chyba a nie prawie 5zl, piwo w pubie 3zl a nie 12, kwatery sa po niecale 20zl/dobra, biwakowac mozna za darmo wszedzie gdzie sie chce, plaze zdecydowanie lepsze, kobiety bez porownania... Nie ma absolutnie zadnego powodu by jechac na chorwacje, nie rozumiem zachwytu tym krajem ludzi jezdzacych nad morze. Chorwacja jest piekna ale w glebi ladu. Miasteczka warte zobaczenia, zwiedzenia i wyjechania z nich, nic wiecej.
Napisze wiecej - gdybym drugi raz mial jechac i wiedzial to co wiem, zrobilbym sobie objazdowke wogole nie zahaczajac o wybrzeze, jadac wylacznie bocznymi drogami. A gdybym chcial plaze, slonce, morze, gory, widoki, atmosfere i zabawe - ruszylbym na Krym... Doswiadczenie bylo fajne, poznalem fajnych ludzi, ale dwa pobyty na Krymie wypaczyly chyba moja psyche
[/u]

Plan byl prosty - 5 dni w chorwacji, gdzie czekala na mnie moja superkolezanka Jekaterina mieszkajaca na codzien w Novosibirsku



Podziekowania:
- Emil i Manka - za nocleg + kanapki z dzemem,
- Gregory - za zaoferowanie noclegu (niestety dalem dupy z wymiana kasy i nie dojechalem)
- Łysolek - za pomoc z austriackimi szwabami i ich trudnym jezykiem
- moja NIUNIA - za to, ze zrobilem nia 1050km jednego dnia, wypilem kawe, wykapalem sie i ruszylem na balet 30km dalej bez ZADNYCH bolow plecow czy nagarstkow, jak o za to, ze od granicy do Radomia dolecialem spalajac nieco ponad 5L/100km!!!
- rodzice - za to ze zrobili mnie mezczyzna z jajami, ktory nie bal sie ruszyc w ta samotna podroz

Start wieczorem w czwartek, bez wiekszych przygod dolecialem do Emila do Sosnowca (300km), nastepnego dnia z rana ruszylem na Chorwacje. W Cieszynie pyklem fotke, ktora podzielilem sie z Peterem i Lysolkiem (a niech zazdroszcza sobie pomyslalem) i ogien na Czechy - tam spokojnie, 150km/h pomny slow Emila ze tamtejsza polizei kosi za predkosc. Z ichniejszago autobana zjechalem na Wieden, po drodze zahaczajac ostatnie miasteczko czeskie przed granica, ktore bardzo mi sie spodobalo. Zrobilem sobie zdjecie z metalowym policjantem i polecialem dalej. W Austri winietka i ogien autostrada na Graz. Po drodze male spiecie z polizej, zakonczone 120 ojrosow mandatu (a wyszli od ponad 400) za zlamanie ilus tam przpesow i wogole za to ze jestem crazy driver (bzdura

Polecialem na Udine, we Wloszech pozalowalem na autostrade.... i byla to jedna z najlepszch decyzji jakie podjalem w zyciu!!! Znalazlem sie w raju, pomyslalem sobie (parafrazujac slowa chyba Jamesa Meya z Top Gear) CO BÓG SOBIE MYŚLAL DAJAC WLOCHOM TAL SWIETNE DROGI I GORY, PRZECEZ ONE NALEZALY SIE NAM!!! Pelno motocyklistow smigajacych na nowych sprzetach, zakrety na ktorych opony zamyka sie jadac 160km/h, zajebisty asfalt. Zatrzymalem sie na pizze - inny swiat. Poczulem sie jakbym w jakims filmie gral. Jakis Papa mnie przywital w pizzerii, jaka Mama przyniosle mega zajebista pizze, jakis kelner podlaczyl mi komorke pod ladowarke. Calosc wygladala jak wyjeta z Ojca Chrzestnego. Cale rodziny sie zjezdzaly na pizze, wszyscy zadowoleni, usmiechnieci... I pelno motocykli i motocyklistow. I co najlepsze - super kierowcy, chcialbym zeby Polacy tak jezdzili. Szybko, brawurowo, zadnego opieprzania sie na drodze. A policja? Musza miec tam naprade duzy problem z mafia skoro nie maja czasu meczyc biednych kierowcow. Na jakiejs malutkiej stacji zatrzynalem sie zatankowac i czekalem przy kase bo typ palil gumie w swojej RSVce a drugi probowal postawic na kolo swojego quada



A teraz kilka slow o Chorwacjii. Chorwaci to zajebisci ludzie. Drazan i jego brat robia w Italii a zjezdzaja do rodzicow na swieta no i na wakacje wysylaja tam dzieci z zonami. Zakochani w motocyklach (sluby na moto itp, w domu pelno wielkich zdjec jak pala gume czy z jakis zlotow), w japonskich motocyklach. Ich ojciec w oddzielnym budynku ktory nazwalem bimbrownia robil wino i Rakije (ktorej 2L przywiozlem do Polski




Powrot przez Wegry i Slowacje. Zamiast wyjechac o 8 rano jak planowalem ruszylem o 14 (bo mnie pani Zlata meczyla opowiesciami o historii Chorwacji, zyciu, rozwodach i sp Janie Pawle II, ktorego uwielbiala. Przypomnialem sobie zasade - celem jest jazda i ruszylem bocznymi drogami na Wegry. Bylo ekstra ale w Rijece chcac nie chcac musialem wskoczy na sutostrade i ogien 200km/h nadrabiac stracony czas w gorach. Zaliczylem na polnocy Chorwacji miasteczko Varazdin... w przewdoniku jest napsane ze nie da sie nie odczuc klimatu romantyzmu i spokojny tego miasta. I rzeczywiscie. Jest piekne, cale zbudowane w barokowym stylu, z gleriami, muzeami, knajpkami, muzaka plynac nie wiadomo skad... I pieknymi CHorwatkami ;D (jedna w lodziarni powiedziala ze jestem "so SWEEEEETTTT"asny i zrobila mi zajebistego lodzika (bez podtakstwo - lodzik byl waniliowy z kawalkami czekolady


Wegry - im tez sie nalezy osobny rozdzial bo to NAJGORSI KIEROWCY I NAJLEPSI POLICJANCI!!!
Po kolei. Chorwacja - Wegry dwa swiaty, Chorwaci jezdza jak wlosi, wegrzy to pizdy. Wszyscy po 50km/h, ale najgorsze bylo to ze wszyscy zakladali ze ja tez tyle jade i ciagle wyjezdzali mi z podporzadkowanych albo zajezdzali droge wykonujac lewoskretm masakra. Dojechalem nad balaton ok 21.30 - o 23 znalazlem kemping i wybralem sie nad jezioro - szok! Po raz drugi znalazlem sie w raju, nie mialem pojecia ze Wegierki sa takie ladne!!! Blondynki, brunetki, balet na balecie, masakra (Oczywiscie jako ze wiekszosc Ownersow ma swoje Ownersice wiec nie powinno ich to wogole interesowac





podsumowujac
Zrobilem rowno 4tys km (a mialo byc 2600). Wydalem hmm nie chce liczyc ale ok 2200 zl (a mialo byc 1200). Moto spisalo sie bez zarzutu.
Jesli macie pieniadze i chcecie spedzic zajebiste wakacje w chorwacji - NIE ROBCIE TEGO, JEDZCIE NA KRYM!!! Bije na glowe chorwacje pod kazdym wzgledem. Na ukrainie na mandaty wydacie najwyzej 20$, benzyna kosztuje 3.30 chyba a nie prawie 5zl, piwo w pubie 3zl a nie 12, kwatery sa po niecale 20zl/dobra, biwakowac mozna za darmo wszedzie gdzie sie chce, plaze zdecydowanie lepsze, kobiety bez porownania... Nie ma absolutnie zadnego powodu by jechac na chorwacje, nie rozumiem zachwytu tym krajem ludzi jezdzacych nad morze. Chorwacja jest piekna ale w glebi ladu. Miasteczka warte zobaczenia, zwiedzenia i wyjechania z nich, nic wiecej.
Napisze wiecej - gdybym drugi raz mial jechac i wiedzial to co wiem, zrobilbym sobie objazdowke wogole nie zahaczajac o wybrzeze, jadac wylacznie bocznymi drogami. A gdybym chcial plaze, slonce, morze, gory, widoki, atmosfere i zabawe - ruszylbym na Krym... Doswiadczenie bylo fajne, poznalem fajnych ludzi, ale dwa pobyty na Krymie wypaczyly chyba moja psyche
