Strona 1 z 1

Ptaki

: ndz 10 maja 2009, 00:29
autor: Damo 88
Jadąc dziś przez " polany " jedno pasmowa ok 80km/h Sloneczko bardzo silny wiatr więc opuściłem szybę , co żatko robie w granicach rozsądku .
Kumacie ptactwo co przelatuje przez drogi wróble i takie tam , śmigam i widzę z lewej strony że leci ale spoko jest daleko gdy był na wprost wiatr zawiał i ptak się zle złożył i Zajxebał prosto w kask po czym odbił się od prawego ramienia Jakiś pisk .....

Wniosek szybka otwarta tylko przy spacerowej predkości i miasto . Pomyśleć że mógł by na nosie zrobić sobie Gniazdo :eek

Mieliście podobne Przygody :?:

: ndz 10 maja 2009, 10:39
autor: kecajm69
Miałem też taki przypadek na GS 500 - trafiła mnie kuropatwa, albo ja ją. Poderwała się z rowu i dostałem nią z przodu w szyję ale było moje zdziwieni :shock: , na szczęście skończyło się to bez złych konsekwencji.

: ndz 10 maja 2009, 17:26
autor: juhass
Mnie kiedyś wrona jakaś dopadła, albo jakieś takie dość duże i czarne. Na szczęście dostałem w nogę, więc spoko, to na gpz500. Wcześniej jeszcze pamiętam że znalazłem w swojej jawie, za reflektorem martwego wróbla...

: ndz 10 maja 2009, 19:07
autor: Damo 88
Widzę sam nie jestem

Pozdrawiam i Czujności :idea:

: pn 11 maja 2009, 20:29
autor: Miping
Ja dość często trafiam na ptactwo. kiedyś za młodych lat trafiłem SHLką w gołębia. Kask mi pękł, w uszach dzwonki a kark mnie bolał przez dwa dni.
Ostatnio walnąłem chyba kosa na VFR - też w lewą skroń, ale gdzieś przy 120 na kadyńskich serpentynach. Szok!
Teraz polują na mnie bażanty. Ostatnio w piątek czaił się, ale go z daleka oblukałem i prawię się zatrzymałem.
Tydzień wcześniej przeleciał mi pół metra przed nosem-uroki mieszkania na Wysoczyźnie Elblęskiej

: pn 11 maja 2009, 21:00
autor: rinas
Hehe wychodzi z tego, że ptactwo w natarciu :)

Ja kilka dni temu też mało wróbla nie zdjąłem lewym barkiem, samobójca ledwo w ostatniej chwili zmienił swoją trajektorię lotu.

: pn 11 maja 2009, 21:55
autor: Skuciok
Junakiem skosiłem na śmierć kurę która wleciała mi prościutko pod koła, tylko tak fajnie rzuciło mnie na niej ;-)
Następną ofiarą również junaka był jeż ...
Na Hondzie NTV po ramieniu ślizgnął mi się raz jakiś ptak, nie wiem jaki, łapa bolała, a kurtkę trzeba było wyczyścić z g.... odchodów ...
Na VFRce na razie spokój, byle jak najdłużej.

: sob 24 paź 2009, 00:11
autor: adam.ada
Ja na moto najbardziej się boję psów(tych prawdziwych na 4 łapach) bo mogą zrobić dużo złego a w samochodzie to gołąb trafił idealnie w antenę od CB a jeleń w prawy reflektor.

: sob 24 paź 2009, 06:29
autor: WiktorVFR
adam.ada pisze:Ja na moto najbardziej się boję psów(tych prawdziwych na 4 łapach) bo mogą zrobić dużo złego
no to prawda jak sie wraca w okresie wiosna-lato przez powsin na ursynow(kabaty) to zawsze przed podjazdem na góre lata sobie jakies bydle spuszczone ze smyczy, i co jedzie jakis motocyklista zawsze sie rzuca pierdolony, 2x bym zaliczyl glebe bo mi wbiegl prawie pod koła...

PS. ma ktos jakas bron na gumowe kulki?

: sob 24 paź 2009, 16:45
autor: Art
mnie ptaki jeszcze NIE atakowały na motocyklu:)
Może dlatego, że mam przelotowy wydech więc najpierw mnie słysza nim zobaczą :)
natomiast mam pecha co do przedmiotow matrwych ( po części )
Swego czasu atakowały mnie kasztany.
Ważą znacznie więcej niz wróble , mała powierzchnia- to robiło swoje. Dostałem raz w ramie - przez tydzień sine miałem, ale najbardziej odczułem gdy nie miałem jeszcze rękawiczek z protektorami. Spadł na mnie taki kasztan ( własciewie to kasztany w skórce ) a ja musiałem przyjąć go akurat na kłykcie dłoni.
To była jezda.... :)

: pn 26 paź 2009, 21:33
autor: Fisher
Ja kiedyś przy około 150 km/h dostałem wróblem (chyba, w każdym razie coś niewielkiego latającego) w prawe kolano. K...... jak bolało! Przez 2 tyg miałem siniaka jak cholera.
No ale ptactwo to faktycznie nie jest problem. Jak wracam do domu to muszę przejechać przez las, niestety drogę często przebiegają jelonki. Dwóch znajomych już rozwaliło auta. Przy takim spotkaniu na motocyklu byłoby nieciekawie, więc dziwnie to wygląda bo idealnie prosta równa droga a ja jadę 70 km/h max, no ale w takim przypadku ostrożności nigdy za wiele. W zeszłym tygodniu jechałem puszką i wylądowałem na poboczu omijając o max 20 cm sarnę, k... jak blisko było.

A przed wczoraj jak jechałem na moto pod koła wyskoczył mi jakiś sierściuch z zapędami samobójczymi. Na szczęście ja jechałem wolno a on zawrócił i ocalił swój żywot. I tu moje pytanie. Czy ktoś miał nieprzyjemność najechać na kota? Mnie się jeszcze nie zdarzyło i powiem szczerze że obawiam się tego bardzo. Myślę że przy dużej prędkości kotek będzie przecięty na pół, ale przy niewielkiej? Koło na nim uślizgnie, szlif, destrukcja motocykla i siebie? Niech ktoś się wypowie kto miał takie doświadczenie.

: pn 26 paź 2009, 21:49
autor: Barney
Kot nie wiem ale kolega z M3M w zeszlym roku zaliczyl szlifa po najechaniu na psa... pozniej jeszcze mial uzerania sie z wlascicielem, ze nie uwiazany to zeby koles za naprawe zaplacil itd... nieprzyjemnie...
Innemu z kolei "nagonilem" kure - w sensie jak jechalem przednim to stadko kur od halasu uciekalo od drogi a jedna idiotka kumplowi prosto pod kolo - na szczescie trafil ja idealnie kolem w leb, truchlo odrzucilo od kola na bok i nic sie nie stalo...
zalezy wiec jak najedziesz i gdzie poleca resztki - kotow bym sie raczej nie obawial - ale psy to jednakowoz glupie bywaja i tak jak gonia samochody, tak leca prosto na przednie kolo, zeby je zlapac, kundle powsinogi... :)

nie wiem jakie masz wydechy ale ja w zeszlym roku na przelotach jak jezdzilem, odstraszylem psiaka jak prawie kumpeli wlasnie pod kolo lecial - satysfakcja gwarantowana :D

: pn 26 paź 2009, 22:53
autor: Diego
Z kotem to proste.Jak zaliczysz szlifa to ściągasz z niego futro,owijasz sobie bolące miejsce i idziesz po odszkodowanie do wlaściciela.To co pozostało z sierściucha oddajesz na sajgonki. :mrgreen: :mrgreen:

Wiem,wiem życie nie jest takie proste...... :mrgreen: :mrgreen:

: pn 26 paź 2009, 23:05
autor: Fisher
Ja jeżdżę i zawsze jeździłem dużo, ale odpukać jeszcze nigdy nie najechałem niczego, choć nieraz było blisko. Psów się raczej nie boję, psisko większe, wolniejsze i lepiej widać. No i łatwiej namierzyć właściciela i ściągnąć kase za szkody. Z sierściuchem gorzej, mały, szybki. Wylatuje z pod płotu, no i jak przyjdzie co do czego to żaden właściciel się nie przyzna że to jego "skórka" i że to te pozostałości kota spowodowały crasha. Pytam po prostu czy ktoś osobiście miał (albo widział) bliskie spotkanie III stopnia z kocurem i jak z tego wyszedł :)

: wt 27 paź 2009, 20:52
autor: elco
W tamtym sezonie mialem male zderzenie z ptakiem. Nie jechalem szybko, jakies 60 km/h, kiedy ni stad ni z owad wrobel wlecial mi na wizjer, odbil sie od niej, zostawil mokra niespodzianke i polecial dalej. Ta sytuacja mnie zdezorientowala na kilka sekund. Kiedy sie ocknalem znalazlem sie na przeciwnym pasie ruchu. Gdyby jechalo cos z naprzeciwka byloby groznie.