Nie.
Ciężko mi to tak naprawdę umotywować. I to z dwóch powodów:
1. Za mało jeździłem Xem, żeby wydawać ostateczne sądy,
2. Są to moje subiektywne odczucia.
V-tec jest motocyklem, który mi sie szalenie podoba, jest bardzo wygodny (jak dla mnie) i super lata po zakrętach. Jest w sam-raz-nie-za-mocny, ale i nie za słaby (z niektórymi 1000cami może spokojnie stawać w szranki), rewelacyjnie brzmi (chwilami jak motoGP) Generalnie wszystko mi w nim odpowiada, i żałuję, że go sprzedałem.
Co do Xa, może trochę chodzi o to, że nigdy nie miałem ciśnienia na wielką pojemnośc i moc, nigdy nie marzyłem o Hayce czy właśnie XX. A po przejażdżce tymi motocyklami utwierdziłem się w tym. Na postoju są bardzo ciężkie, manewrując z niewielkimi prędkościami trzeba bardzo uważać (zaletą jest dość nisko umieszczone siodło), a w trakcie jazdy z większymi prędkosciami trzeba uważać jeszcze bardziej, tylko juz nie na to

XX prefekcyjnie się prowadzi, może nawet lepiej i lżej skreca niż VFRa... ale tak jak pisałem, z mojego punktu widzenia, trzeba mieć już naprawdę nieźle poukładane w głowie i samokontrolę opanowaną do perfekcji, zeby komuś (wliczając siebie) nie zrobić na tym poważnej krzywdy. Lekkość prowadzenia, budowa owiewek i potęga silnika sprawiają, że wszystko się podnosi o jeden "level"

VFRka też jest szybka (bardzo!), ale daje jeszcze pewną kontrolę, zróżnicowanie pomiędzy prędkosciami. Na XX już tej różnicy nie ma, granica pomiędzy tym co "szybko" a co "powoli" się zaciera. Rewelacyjny "mastodont" na niemieckie autostrady lub dla kogoś kto ma żonę i kochankę w miastach oddalonych od siebie o 300km. Do codziennego użytkowania wolałbym VFR.
Rozrząd... każdy motocykl ma rozrząd

przy moich przebiegach rocznych, nie myślałem o tak przyziemnych sprawach... raz na kilka lat można na taki wydatek się szarpnąć
Pozdrawiam, i sory za te nudne wypociny, zmęczony po robocie jestem.