Co do obracania się panewki, to owszem, zdarzają się takie egzemplarze. Nie jest to jednak powszechny problem i łatwo to zdiagnozować przy zakupie motocykla. Jeżeli kupi się zadbaną sztukę i dalej również serwisuje się zgodnie z zaleceniami producenta, to silniki spokojnie robią przebiegi po 70tys. km. W Polsce ciężko znaleźć sztukę z większym wynikiem (kręcone liczniki), ale w przypadku SV z Anglii bywały i takie co miały po 150tys. mil bez remontu... Ten sam silnik jest z resztą montowany do małego v-stroma, nie słyszałem by ktoś narzekał tam na panewki. Z resztką każdy motocykl w końcu się podda, jak ma idiotę za kierowcę


Plusem SV jest niska masa i poręczność, ciężko znaleźć motocykl który tak łatwo by się prowadził. Hamulce takie same jak montowane w 50kg cięższych banditach czy v-stromach, w lekkiej SV spisują się rewelacyjnie. Niektórzy skarżą się na słabe przednie zawieszenie. Pomaga wymiana oleju z 10W na 15W, ew. wymiana sprężyn na progresywne. Chociaż moim zdaniem dla lekkiej kierowniczki żadne zmiany nie będą potrzebne. SV na papierze ma 70KM, wyniki z hamowni pokazują zazwyczaj ok. 80. Wersja gaźnikowa ma odczuwalnie bardziej żywiołowe oddawanie mocy, wprowadzenie wtrysku nieco wykastrowało ten silnik, przyspiesza liniowo, spokojnie, bez tego kopa w dupę, który serwował gaźnik. Chociaż nadal zbiera się z dołu bardzo dobrze, jak to V2. Spalanie zależnie od egzemplarza i nadgarstka kierowcy, ale można liczyć jakieś 4,5-5 w trasie i ok. 5,5-6 w mieście. Na torze w Lublinie wychodziło jakieś 6,5. Aha, cały Lublin na SV z fabrycznym przełożeniem jedzie się praktycznie na 2 biegu. W zakrętach bez problemu można konkurować ze sportowymi motocyklami (a i satysfakcja z wydymania GSX-R na winklach jest bezcenna), niestety na prostej startowej każda rzędowa 600ccm objedzie SVkę.
W razie jakichkolwiek pytań, wątpliwości chętnie coś podpowiem

