Hejka
- marcinskc
- pisarz
- Posty: 244
- Rejestracja: pn 19 paź 2009, 18:16
- Imię: Marcin
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Skierniewice
- Kontakt:
Ja tez w tym sezonie zaczalem przygode z 2oo i na pierwsze moto po dlugich przemysleniach wybralem vfr i nie zaluje. Z racji swoich gabarytow (190cm i 110 kg) bardzo dobrze sie na niej czuje, masa mojego vitka wogole mi nie przeszkadza. Nie wyobrazam sobie siebie na 125, jak zdawalem egzamin to dopiero byla parodia. Wygladalem na ybr 125 jak na psie. Na 600 typu fazer tez nie czulem sie wygodnie. Dopiero jak wsiadlem na vfr to od razu wiedzialem ze to jest to. W tym sezonie zrobilem bez przygod 6tkm i z kazdym km jest coraz lepiej. Najwazniejsze to olej w glowie, respekt do maszyny i nie dawac sie podpuszczac kolegom!!!! Swoja droga koles na moim osiedlu kupil miesiac temu litrowego 2 letniego gsx-r po modach ponad 200 kucy na 1 moto... Ale to uwazam za przegiecie, zwlaszcza widzac jak jezdzil autem - non stop na wyprostowanej prawej nodze... Mysle ze vfr przy rozsadnym podejsciu dasz rade ogarnac. Tyle z mojej strony.
- ivan
- klepacz
- Posty: 809
- Rejestracja: wt 05 sty 2010, 17:29
- Imię: Mariusz
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Cześć.
No tak powiedziane prawie wszystko. Ja tylko dorzucę jedno, najgorsze jest jak masz nawinięte bezwypadkowo 3-4 tys. km, wydaje ci się że jesteś Rossi i jeden drobny błąd (niekoniecznie twój...) sprowadza cię na ziemię...
Zrobione km autem troszkę zwiększają wyobraźnię i przewidywanie co zrobi inny użytkownik ale jazda na moto to i tak troszkę inna bajka
No tak powiedziane prawie wszystko. Ja tylko dorzucę jedno, najgorsze jest jak masz nawinięte bezwypadkowo 3-4 tys. km, wydaje ci się że jesteś Rossi i jeden drobny błąd (niekoniecznie twój...) sprowadza cię na ziemię...
Zrobione km autem troszkę zwiększają wyobraźnię i przewidywanie co zrobi inny użytkownik ale jazda na moto to i tak troszkę inna bajka

-
- Posty: 13
- Rejestracja: pn 25 paź 2010, 04:07
- Imię: Mariusz
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Nowy Dwór Mazowiecki
- Kontakt:
Poprosiłem Was o podpowiedź ...
Poprosiłem Was o podpowiedź ... :=) i ją otrzymałem. A co najważniejsze, dzięki Waszym opiniom podjąłem, myślę, że właściwą decyzję. Wasze wypowiedzi skłoniły mnie do gruntownego przemyślenia tego błahego wydawać by się mogło problemu. Można rzec, że były skrajnie rozbieżne. I właśnie dzięki temu, poświęciłem problemowi zakupu pierwszego moto kilka dni życia :=). Myślę, że dobrze zainwestowałem.
Trochę chaotycznie i fragmentarycznie, ale spróbuję opisać tok rozumowania. Może kolejnemu miłośnikowi pierwszych mocnych moto się przyda. I co byś może dziwne, nie jestem przeciwnikiem mocnego pierwszego motocykla. Po prostu uważam, że w kategoriach prawdopodobieństwa zajścia pewnych zdarzeń czy akceptowalnego i różnego dla każdego ryzyka, takie moto nie jest dla mnie. Dla niektórych VFR jest pierwszym i dobrze się bawią. Być może tak byłoby ze mną, ale czy na pewno :=) ?
Każdy decydując się na zakup pierwszego motocykla, kierował się indywidualnymi przesłankami. Nie roztrząsam jakimi. Nie moja sprawa. Dziś, po pewnym czasie możecie sami ocenić czy prawdziwymi. Ja osobiście chciałbym po czasie stwierdzić, że słuszną podjąłem decyzję. Sprawa wydaje się niby prosta, a tyle emocji wzbudza. I ta prostota jest moim zdaniem najbardziej podstępna. Może gdybym na placu nie zaliczył gleby razy 2 + 3 razy w piachu w ramach zajęć z enduro, myślałbym co innego. Ćwiczę na Suzuki GS 500. Po całym życiu jazdy na rowerze, wydaje się być strasznie ciężkim motocyklem :=). Wiem bo leżałem razem z nim. I minęło trochę zanim go podniosłem. A VFR jest zdecydowanie cięższy. Z ciekawości odkręciłem na 2 biegu gaz ma maksa. Łoł!!!. Mało czapki nie zgubiłem :=) i w płot nie wpadłem. A VFR jest 2 razy mocniejszy. Wywalony obok słupek i powalona siatka przez koleżankę z kursu też wpłynęły na wyobraźnię. Obejrzałem na youtube kilka godzin wszystkiego co miało cokolwiek wspólnego z "moto crash", "wypadki motocyklowe", etc.
Przeczytałem wszystkie proponowane przez Was linki. Był gdzieś list od ojca chłopaka co zginął. Nawet jeśli jest zmyślony, to bardzo wymowny ...
Człowiek rozwija się przez ewolucje a nie rewolucję. Do wszystkiego trzeba dorosnąć. Moc i ciężar motocykla nie powinna wyprzedzać posiadanych umiejętności - tak przyjąłem. I co najważniejsze w miarę upływu lat, skłonność statystycznego człeka do ryzyka raczej maleje niż rośnie. Zwłaszcza gdy ma co stracić. Tak więc idąc tym tokiem rozumowania, będąc świadomym ryzyka, argumentów za i przeciw, własnych możliwości (studiuję aktualnie redukcję z "międzygazem" heh i trzecią już pozycję książkową pana Davida L. Hough'a) oraz zróżnicowania każdego z nas, zdecydowanie skłaniam się do zakupu używanego motocykla Honda CB 500 lub Yamaha Diversion. Jestem PEWIEN, że bawić się będę doskonale, do pracy dojadę, na kilkuset kilometrową wycieczkę pojadę i mam nadzieję cało wrócę. Kolegom nie przyszpanuję, zresztą i tak nie odróżniają Cb 500 od VFR 800 :=), ale dłużej w zdrowiu - mam taką nadzieję - pożyję :=). Marzenia w tym zakresie spełnię za rok, może dwa, a może w między czasie się zmienią.
Zdaję sobie sprawę, teraz, po dokładniejszemu przejrzeniu Internetu, w szczególności zasobów tego forum, że temat wyboru pierwszego motocykla poruszany był wielokrotnie w wielu miejscach. I pomimo tego, jestem przekonany, że będzie jeszcze wielokrotnie poruszany. Myślę, że gdyby nawet dla każdego nowego rodzącego się motocyklisty, trzeba by było pisać wszystko od początku i na nowo, to warto. Jeśli istnieje jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że uratuje to komuś życie, czy zdrowie, czy chociażby zwiększy radość z jazdy albo pozwoli zaoszczędzić trochę pieniędzy na braku napraw - naprawdę warto. I dlatego jestem Wam wdzięczny za wszystkie wypowiedzi, te ZA i te Przeciw. Każda w jakiś sposób wpłynęła na moją decyzję i być może na decyzje innych wpłynie. Wszystkie w sumie skłoniły mnie do głębszej lektury i ponownego przemyślenia, prawie że podjętej decyzji.
Można nie posiadając stosownych umiejętności i marząc o silnym motocyklu, kupić niejako wbrew sobie słabszy - tak naprawdę najbardziej odpowiedni do posiadanych umiejętności i się męczyć i wkurzać nie akceptując go. A można też, tak jak ja teraz - dzięki WAM, cieszyć się, z nie tak odległego zakupu Hondy CB 500 i po sezonie czy dwóch kolejnego, może VFR'ki, a może czegoś innego. I każda z nich będzie tą jedyna :=), tą ukochaną :=).
Jeszcze raz serdecznie dziękuję, pozdrawiam i do zobaczenia na drodze.
Trochę chaotycznie i fragmentarycznie, ale spróbuję opisać tok rozumowania. Może kolejnemu miłośnikowi pierwszych mocnych moto się przyda. I co byś może dziwne, nie jestem przeciwnikiem mocnego pierwszego motocykla. Po prostu uważam, że w kategoriach prawdopodobieństwa zajścia pewnych zdarzeń czy akceptowalnego i różnego dla każdego ryzyka, takie moto nie jest dla mnie. Dla niektórych VFR jest pierwszym i dobrze się bawią. Być może tak byłoby ze mną, ale czy na pewno :=) ?
Każdy decydując się na zakup pierwszego motocykla, kierował się indywidualnymi przesłankami. Nie roztrząsam jakimi. Nie moja sprawa. Dziś, po pewnym czasie możecie sami ocenić czy prawdziwymi. Ja osobiście chciałbym po czasie stwierdzić, że słuszną podjąłem decyzję. Sprawa wydaje się niby prosta, a tyle emocji wzbudza. I ta prostota jest moim zdaniem najbardziej podstępna. Może gdybym na placu nie zaliczył gleby razy 2 + 3 razy w piachu w ramach zajęć z enduro, myślałbym co innego. Ćwiczę na Suzuki GS 500. Po całym życiu jazdy na rowerze, wydaje się być strasznie ciężkim motocyklem :=). Wiem bo leżałem razem z nim. I minęło trochę zanim go podniosłem. A VFR jest zdecydowanie cięższy. Z ciekawości odkręciłem na 2 biegu gaz ma maksa. Łoł!!!. Mało czapki nie zgubiłem :=) i w płot nie wpadłem. A VFR jest 2 razy mocniejszy. Wywalony obok słupek i powalona siatka przez koleżankę z kursu też wpłynęły na wyobraźnię. Obejrzałem na youtube kilka godzin wszystkiego co miało cokolwiek wspólnego z "moto crash", "wypadki motocyklowe", etc.
Przeczytałem wszystkie proponowane przez Was linki. Był gdzieś list od ojca chłopaka co zginął. Nawet jeśli jest zmyślony, to bardzo wymowny ...
Człowiek rozwija się przez ewolucje a nie rewolucję. Do wszystkiego trzeba dorosnąć. Moc i ciężar motocykla nie powinna wyprzedzać posiadanych umiejętności - tak przyjąłem. I co najważniejsze w miarę upływu lat, skłonność statystycznego człeka do ryzyka raczej maleje niż rośnie. Zwłaszcza gdy ma co stracić. Tak więc idąc tym tokiem rozumowania, będąc świadomym ryzyka, argumentów za i przeciw, własnych możliwości (studiuję aktualnie redukcję z "międzygazem" heh i trzecią już pozycję książkową pana Davida L. Hough'a) oraz zróżnicowania każdego z nas, zdecydowanie skłaniam się do zakupu używanego motocykla Honda CB 500 lub Yamaha Diversion. Jestem PEWIEN, że bawić się będę doskonale, do pracy dojadę, na kilkuset kilometrową wycieczkę pojadę i mam nadzieję cało wrócę. Kolegom nie przyszpanuję, zresztą i tak nie odróżniają Cb 500 od VFR 800 :=), ale dłużej w zdrowiu - mam taką nadzieję - pożyję :=). Marzenia w tym zakresie spełnię za rok, może dwa, a może w między czasie się zmienią.
Zdaję sobie sprawę, teraz, po dokładniejszemu przejrzeniu Internetu, w szczególności zasobów tego forum, że temat wyboru pierwszego motocykla poruszany był wielokrotnie w wielu miejscach. I pomimo tego, jestem przekonany, że będzie jeszcze wielokrotnie poruszany. Myślę, że gdyby nawet dla każdego nowego rodzącego się motocyklisty, trzeba by było pisać wszystko od początku i na nowo, to warto. Jeśli istnieje jakiekolwiek prawdopodobieństwo, że uratuje to komuś życie, czy zdrowie, czy chociażby zwiększy radość z jazdy albo pozwoli zaoszczędzić trochę pieniędzy na braku napraw - naprawdę warto. I dlatego jestem Wam wdzięczny za wszystkie wypowiedzi, te ZA i te Przeciw. Każda w jakiś sposób wpłynęła na moją decyzję i być może na decyzje innych wpłynie. Wszystkie w sumie skłoniły mnie do głębszej lektury i ponownego przemyślenia, prawie że podjętej decyzji.
Można nie posiadając stosownych umiejętności i marząc o silnym motocyklu, kupić niejako wbrew sobie słabszy - tak naprawdę najbardziej odpowiedni do posiadanych umiejętności i się męczyć i wkurzać nie akceptując go. A można też, tak jak ja teraz - dzięki WAM, cieszyć się, z nie tak odległego zakupu Hondy CB 500 i po sezonie czy dwóch kolejnego, może VFR'ki, a może czegoś innego. I każda z nich będzie tą jedyna :=), tą ukochaną :=).
Jeszcze raz serdecznie dziękuję, pozdrawiam i do zobaczenia na drodze.
- figaro
- ostry klepacz
- Posty: 2639
- Rejestracja: czw 14 lut 2008, 21:40
- Imię: Tomasz
- województwo: pomorskie
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Trójmiasto; Rumia
Witaj Kolego
CB 500 = doskonały wybór na początek, szerokości

CB 500 = doskonały wybór na początek, szerokości

Powyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym. Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym terminie. Ponadto autor zastrzega sobie prawo zmiany poglądów, bez podawania przyczyny.
- str6
- teksciarz
- Posty: 137
- Rejestracja: wt 24 sie 2010, 18:40
- Imię: TOMEK
- Płeć: Mężczyzna
- Lokalizacja: Radziwiłłów Mazowiecki
też jestem tego zdania tyle że na początek SUZUKI GS 500 lekki,zwinny,no i banalna obsługa sam sobie poradzisz że wszystkim prócz (w moim przypadku) regulacja zaworow i synchro gaźników.Poza tym wszystko do zrobienia we własnym zakresie.Wiem z własnego doświadczenia że podstaw trzeba się nauczyc na czymś "lżejszym".A później VFR bo na 600 szkoda życia
I niby od niedawna stałem się się posiadaczem HONDY VFR to i tak nadal posiadam SUZUKI GS 500 bo żal mi się z tym moto rozstać (sentyment),nigdy mnie nie zawiódł!!!
I narazie pozostanie w rodzinie,czeka na żonę aż zrobi prawko.




Strażak
- Sprzedam BMW Celika
- klepacz
- Posty: 937
- Rejestracja: pn 14 kwie 2008, 15:12
- Imię: Ania
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Kosewko
- Sprzedam BMW Celika
- klepacz
- Posty: 937
- Rejestracja: pn 14 kwie 2008, 15:12
- Imię: Ania
- województwo: mazowieckie
- Płeć: Kobieta
- Lokalizacja: Kosewko
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości