Wczoraj jadąc na cmentarze(oczywiście motocyklem)poza Warszawą....nagle zza samochodu na lewym pasie dostojnie wyłonił się jamnik który postanowił przeciąć mi drogę(szedł po pasach!).Nie udało mi się przerobić niskopodłogowca na parówki
Jak wiadomo,w takie dni ludzie przy cmentarzach zabiegani,nie myślący itd.Odruchowo zawsze odpuszczam gaz w takich miejscach(niezależnie czy to 1 listopada czy nie).Nagle bach z mojej prawej strony(parking,uliczki) wyjeżdża koleś w BMW(patrzy w prawo,a w lewo-skąd nadjeżdżałem to już nie

).Kiedy już tak radośnie wyjechał na mój pas...zdążyłem tylko użyć klaksonu i odruchowo odbić na przeciwny pas(w duchu modląc się,by on też nie postanowił jednak zrobić perfect start

na podtlenku lpg ).
Kiedy dojechałem na miejsce,sprawdziłem czy na kanapie nie mam śladu po emocjach
Czemu piszę o tym w POZYTYWNIE?Dlatego,że w plecaku wiozłem znicze....na szczęście jeszcze nie dla siebie....
Pozdrawiam i uważajcie

"Pamięć i szacunek dla tych którzy odeszli nagle,pozostawiając nam jedynie wspomnienia.Dla wszystkich tych którzy pomogli mi w życiu a już nigdy im nie podziękuje.Dla tych którzy odeszli tragicznie,mając przed sobą całe życie...na zawsze w pamięci"